Demoniczne REIKI - świadectwo Urszuli
Kilka lat temu, kiedy moja mama poważnie chorowała na serce, udałam się z nią do sklepu ze zdrową żywnością, bo jak wiedziałam, prowadziła go kobieta, która również leczyła niekonwencjonalnymi metodami. Jedynie patrząc na moją mamę, postawiła diagnozę, zapisała jakieś „swoje” specyfiki i zioła, a także, przy okazji, powiedziała, na jaką chorobę zmarł mój dziadek. Później był kontakt jeszcze z innym uzdrowicielem, który zajmował się irydologią, a który później wprowadził mnie w REIKI. Moja mama niestety w ciągu 2 miesięcy zmarła. Ja wówczas usłyszałam jakiś wewnętrzny głos : „ty będziesz pomagać ludziom”. Nie był to wytwór wyobraźni, ale jakieś realne odczucie, które sprawiało, że zaczęłam szukać.
Udałam się właśnie do owego mężczyzny, który posługiwał irydologią, akupunkturą, akupresurą i stosował różnego rodzaju masaże. On zachęcił mnie do Reiki, pomógł mi nawiązać kontakt i przystąpiłam do I stopnia inicjacji REIKI.
Inicjację prowadził mistrz z Polski południowej. Mówił, że to metoda leczenia energią, całkowicie zgodna z religią chrześcijańską. Na potwierdzenie tego na stole, przed osobą wprowadzaną stał obraz z Panem Jezusem i zapalona świeca. Byłam katoliczką praktykującą więc było to dla mnie dość istotne. W I stopniu inicjacji brało udział około pięciu osób. Mistrz trzykrotnie wpisywał ręką pewnego rodzaju znaki w moją głowę, oczy, uszy, dłonie, serce i nogi. Wymawiał przy tym bardzo cicho niezrozumiałe słowa. Ja, płacząc z niewiadomego powodu, zamknęłam oczy i widziałam dziwną fioletową poświatę i iskry. Mistrz mówił, że nie wie, co to znaczy. Już po tej inicjacji REIKI mnie pochłonęło. Byłam tym zachwycona. Wyleczyłam dotykiem w ciągu miesiącamojego męża, udało mi się całkowicie zlikwidować u niego tłuszczaka, którego miał od lat.
Zafascynowana efektami, postanowiłam przystąpić do drugiego stopnia inicjacji REIKI. Inicjacja odbywała się już w innym mieście u tego samego pana Bogdana R. To, co mnie tam nieco zdziwiło, to słowa mistrza, że teraz już nie będzie nam potrzebny Bóg, bo będziemy samowystarczalne.
Będziemy mogły tak bardzo wiele. Niezbyt mi się to spodobało, bo jak wspominałam, byłam praktykującą katoliczką, ale chęć bycia kimś wielkim przeważyła na korzyść pozostania przy REIKI. I mimo tego obraz Pana Jezusa także stał na stole. Znowu inicjacja polegała na trzykrotnym „wpisywaniu we mnie” znaków. Tym razem jednak pokazano mi też trzy znaki, których musiałam się nauczyć i nimi miałam się posługiwać i posługiwałam się.
Potoczyło się szybko. Przybywało coraz więcej klientów, przywożono do mnie „leki” i zioła, które energetyzowałam swoimi dłońmi. Było dobrze, ale coraz ciężej. Po zrobieniu REIKI nad ludźmi bardzo źle się czułam, byłam osłabiona. Aby sobie pomóc, robiłam REIKI na sobie i pomagało. Osłabienie ustępowało, ale wtedy przychodziło przynaglenie, aby robić REIKI. Chciałam dotykać i kłaść dłonie na jak największą ilość osób. I tak nieustannie. Nawet dzieciom robiłam REIKI. Sześcioletnia córka wymiotowała po tym, ale nie zwracałam na to uwagi. Robiąc REIKI często odczuwałam lęki, które towarzyszyły mi także w codziennym życiu. Odczuwałam lęki z powodu odczucia obecności jakiejś istoty. Rodzina była mniej ważna, nieważna była praca, liczyło się tylko REIKI. Zamykałam się na świat zewnętrzny. W 2006 r. trafiłam na Mszę świętą prowadzoną przez o. Józefa Witkę w intencji uzdrowienia i uwolnienia. Tam dowiedziałam się, że moje postępowanie jest niezgodne z nauczaniem Kościoła katolickiego, z religią. Nie bardzo chciałam w to wierzyć i nie od razu zaprzestałam robienia REIKI. Nawet na początku jadąc na Msze święte robiłam nad sobą reiki. Jednak postanowiłam drążyć ten temat i rozmowy z o. Józefem Witko oraz z o. Teodorem Knapczykiem w Sekretariacie Ewangelizacji Ojców Franciszkanów-Reformatów w Krakowie spowodowały, że wyrzekłam się swej działalności.
Postanowiłam przeżyć nawrócenie. Nie przebiegło to bez problemów. Od momentu odejścia od REIKI pojawiały się dziwne sytuacje w mym życiu. I tak na przykład gdy przystępowałam do Komunii świętej i przyjmowałam Pana Jezusa, usłyszałam bardzo realne i fizyczne szepnięcie do ucha: „udław się”, a czasami inne bluźnierstwa, które pojawiały się także w trakcie modlitwy. Często słyszę teraz głos ze stekami bluźnierstw, które pojawiają się szczególnie w reakcji na imię Jezus. Dzieje się tak zwłaszcza przy indywidualnej modlitwie. Czasami ukazuje mi się wizerunek węża. Dzieje się tak w różnych miejscach, zarówno w pracy, w domu, w czasie drogi.
Są to przerażające sytuacje, jednak wiem, że przy pomocy Boga odejdą wraz ze złem, które je wytwarza. Liczę się z tym, że mogą się okazać niezbędne egzorcyzmy, ale nie przeraża mnie nic, co ma doprowadzić mnie do Boga. Jemu poświeciłam już życie swoje i swojej rodziny i wierzę mocno w Jego miłosierdzie.
Chciałabym też przestrzec wszystkich, którzy korzystają z tego typu usług, że nie mają one nic wspólnego z Jezusem, że są one przeciwne Bogu. Wiem też, że moce, energie i zdolności, którymi posługują się bioenergoterapeuci, uzdrawiacze, wróżbici i inni okultyści pochodzą nie od Boga, ale od demonów.
Komentarze (3)
Portal zywawiara.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
~VIKI
29.01.2015, godz.14:17
Serdeczne podziękowania i ukłony. Będę dzielić się dalej i przekazywać tę prawdę , bo nieopatrznie dopiero teraz do mnie dotarło , że się również na szczęście raz otarłam o jakiegoś uzdrowiciela.I po odczytaniu tego świadectwa dotarło do mojej świadomości, że najlepszym uzdrowicielem i doktorem jest Pan Wszechmocny, i to U NIEGO MAMY SZUKAĆ POMOCY, KTÓREJ NIGDY NIE ODMÓWI. SZCZĘŚĆ BOŻE!
~Fel
07.01.2015, godz.17:27
Wielkie dzięki za świadectwo.
~emi
08.12.2014, godz.21:33
Dziekuje ,nalezy o tym mowic ,bo wielu nie zdaje sobie sprawy z zagrozenia.