żywa Wiara

Świadectwa wiaryZOBACZ WSZYSTKIE

Przebaczyłam, a Pan Bóg mnie uzdrowił

użytkownik: Admin z dnia: 2016-07-04

"Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: "Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy? Jezus mu odrzeki: "Nie mówię ci, ze aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy" (Mt 18, 21-22). Z woli i opatrzności Bożej dane mi było kilkanaście lat temu uczestniczyć w Seminarium Odnowy w Duchu Świętym. Przez siedem tygodni - w każdą sobotę - dojeżdżaliśmy na miejsce spotkań ponad sto kilometrów i mimo wielu przeszkód, wytrwaliśmy do końca. Modlitwa wstawiennicza w ostatnim dniu związana była z odnowieniem sakramentu chrztu i bierzmowania, czyli przeżyciem ich bardziej świadomie i z większą odpowiedzialnością. Dla mnie był to wielki dzień - przełom, który zapoczątkował proces duchowej odnowy trwającej do dziś. W pierwszej katechezie podczas Seminarium usłyszałam: "...jeżeli nie przebaczysz WSZYSTKIM, nie dokona się w tobie żadna odnowa". Szybko przetłumaczyłam to sobie na "język praktyczny": jeżeli nie przebaczę, to szkoda Panu Bogu "zawracać głowy", bo wszystko będzie jednym wielkim oszukiwaniem siebie - mnożeniem pobożnych praktyk, utwierdzających w faryzejskiej postawie obłudy i zakłamania. ... Wszystko wszystkim przebaczyć... - brzmiało mi w uszach i wzbudzało twórczy niepokój - wracałam myślą do ludzi, którym nie przebaczyłam, do wydarzeń, które sprawiły mi ból i zamknęły serce. Było ich wiele. Zobaczyłam, że otwiera się przede mną wielka szansa, ale wszystko zależy od mojej decyzji, od mojego aktu woli. Działanie łaski było potężne. Pan Bóg oczekiwał współpracy - otwarcia serca, aby mógł je uzdrowić. Poszłam za radą i zachętą kapłana, by przekazując znak pokoju podczas Eucharystii, w stojących obok siostrach i braciach dostrzec tych, którym nie przebaczyliśmy - podając im rękę wzbudziłam wewnętrzny akt przebaczenia. Uczyniłam to chętnie i z całego serca. Przebaczeniem objęłam tych, o których pamiętałam i wszystkich, do których gdzieś w głębi serca chowałam urazy - żale, pretensje, uprzedzenia. Pragnienie i wola przebaczenia sprawiły, że Pan Bóg mógł wkroczyć w moje życie i rozpocząć proces uzdrowienia. Po powrocie do codziennych obowiązków, ze zdziwieniem zobaczyłam, że ludzie do których żywiłam urazy są inni, zupełnie inni. W krótkim czasie odkryłam, że wina nie była po ich stronie, ale we mnie, w moim chorym sercu. Dostrzegłam, że to ja zbudowałam oddzielający nas mur. Mur potężny i nie do zdobycia. Mur wrogości, uprzedzeń, nieufności, który wciąż wzmacniałam i obwarowywałam. Zobaczyłam, że ci ludzie wcale nie są do mnie wrogo nastawieni, ale życzliwi, kochający i otwarci na miłość. Długo i wnikliwie przyglądałam się temu "zjawisku" - zdziwienie było wielkie, a w sercu coraz większa radość i pokój. Wszystko stawało się piękne. Nabierało sensu to, co dotąd wydawało się szare i nijakie. W moim sercu zagościła MIŁOŚĆ, która przemieniła świat - "świat" najbliższego otoczenia, w którym żyłam, pracowałam, przebywałam..., a także cały świat, który Pan Bóg stworzył dla dobra i szczęścia każdego człowieka. Wszystko nabierało barw. Odkrywałam piękno przyrody - z zachwytem patrzyłam na wschodzące i zachodzące słońce, na rosnący w polu chleb w kłosach pełnych ziarna - pojęłam, że jest to cudowne rozmnożenie chleba, które dokonuje się na naszych oczach. W kwiatach ujrzałam uśmiech Boga. Każdego dnia odkrywałam coraz większe bogactwo Bożych darów. Zrozumiałam, że nie może ich zobaczyć człowiek skoncentrowany na sobie - zajęty kontemplowaniem krzywd i zranień. Zagłębiając się w smutku, przygnębieniu, apatii, wszystko widzi w czarnych kolorach, i na każdym kroku czuje się zagrożony. Szuka ratunku, ucieka od siebie i najczęściej znajduje "schronienie" w nałogach (dziś także w sektach). Wielu rzuca się w wir świata, zatracając się w jego "rozkoszach" - ci udają szczęśliwych, a tak naprawdę są najbardziej nieszczęśliwymi z ludzi. Prawda o nich ujawnia się w chwili doświadczenia - choroba, śmierć bliskiej osoby, utrata dóbr materialnych... Wtedy wpadają w rozpacz, u której źródeł stoi zawsze szatan - książę ciemności. On wie doskonale, kim jest Bóg - Miłość, którego odrzucił i nienawidzi, dlatego robi wszystko, aby w swoją orbitę wciągnąć jak najwięcej ludzi, zazdroszcząc im szczęścia obcowania z Bogiem. On to obwarowuje wszystkie nasze nieprzebaczenia - podsyca żale, pretensje, urazy, wyolbrzymia poczucie krzywdy. Wciąż przypomina o ranach, jakie nam zadano, aby je rozjątrzyć. Bądźmy czujni! Nie dajmy się oszukać! Prośmy Ducha Świętego, abyśmy mogli zobaczyć, jaki duch towarzyszy nam i doradza, kogo słuchamy, komu wierzymy. Bierzmy chętnie do ręki Biblię i nie tylko czytajmy, ale wprowadzajmy w życie Jezusowe słowa - przebaczajmy zawsze, już w chwili, gdy dotyka nas krzywda. Bez emocji patrzmy na sytuacje, w których czujemy się pokrzywdzeni, a zobaczymy, że tak naprawdę, to nic się nie dzieje, cierpi tylko nasza pycha, płacze egoizm. Nie bójmy się! Korona z głowy nam nie spadnie. A gdyby nawet spadła, to warto ją utracić, bo gdy trochę pocierpimy, w wieczności czeka nas korona chwały - jedyna prawdziwa i nieutracalna. Chcę Was zapewnić, że ten trud się "opłaca". Maria

Komentarze (1)

Portal zywawiara.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

~Grzegorz

31.01.2023, godz.17:55

Bóg zapłać za to świadectwo.