żywa Wiara

Świadectwa wiaryZOBACZ WSZYSTKIE

Jak Bóg znalazł mnie

użytkownik: Admin z dnia: 2016-07-04

Miałem 28 lat i moja wiara ograniczała się do co niedzielnych wizyt w kościele i klepania pacierzy, tak, by już to mieć za sobą. Pewnego dnia wydarzyło się jednak coś, co zmusiło mnie do innego spojrzenia na wiarę, coś co spowodowało, że musiałem poukładać swoje życie na nowo. To był grudniowy, bardzo zimny poranek. Od kilku dni pracowałem w nowej firmie. Od początku grudnia jeździłem po Polsce, wdrażając się do nowej pracy i miałem tego naprawdę dość. 22 grudnia miałem zostać z ośmiomiesięcznym synkiem w domu i odpocząć do samego Bożego Narodzenia. Stało się jednak inaczej. Moja żona Ewa chciała w ostatnim dniu przed świętami popisać się w pracy swoim domowym wypiekiem. Była też dodatkowa okazja, bo 24 grudnia obchodziła swoje imieniny. Do Jasia przyszła więc rano niania, a my pojechaliśmy do pracy. Dziś pamiętam tylko ten okropny ziąb, który przeszywał ubranie, jak gdyby cofał nas do domu. Niestety nie potrafiłem odczytać wszystkich znaków i wyjechaliśmy. Kilka kilometrów za miejscowością, w której mieszkaliśmy, uderzyłem w drzewo. Moja żona zginęła na miejscu. Wciąż pamiętam jej ostatnie tchnienie, kiedy na chwilę odzyskałem przytomność. Pamiętam przerażenie i próbę krzyku, by ją ratowano, ale im bardziej otwierałem usta, tym miałem mniej siły i w końcu straciłem przytomność. Kiedy się ocknąłem w karetce, nikt nie chciał ze mną rozmawiać na temat mojej żony, każdy mówił że będzie dobrze. Dopiero po kilku godzinach, kiedy byłem już na środkach uspakajających, powiedziano mi co się stało. Nagle moje życie legło w gruzach, nie chciałem żyć. Błagałem Boga, by odebrał mi życie, bo sam byłem zbyt wielkim tchórzem, by to zrobić. Moje serce krwawiło, ciało sprawiało ból i czułem, że straciłem duszę. Wszyscy dookoła mówili o przeznaczeniu, o tym że tak musiało się stać. A ja wiedziałem jedno: to nie przeznaczenie, to ja to zrobiłem, to ja jestem winny, to mnie powinien spotkać ten los, nie tą, którą tak bardzo kochałem. Znalazły się tylko dwie osoby, które potrafiły mi powiedzieć w twarz, że to ja jestem winny. Jestem im za to wdzięczny i będę do końca życia. Jedną osobą był mój serdeczny przyjaciel, a drugą ksiądz. To oni uświadomili mi prawdę, o której zawsze wiedziałem, ale której nie potrafiłem zaakceptować i przyjąć. Oni posiadali coś, czego ja nie rozumiałem do tej pory, posiadali wiarę. Tak, miałem wyrzuty do Boga. Tak, chciałem się od niego odwrócić, tylko że przyjaciele uświadomili mi, że przecież ja go jeszcze nawet nie poznałem. Wtedy po raz pierwszy poczułem, że naprawdę z nim rozmawiam. Zwróciłem się do niego jak do żywej osoby, nie jak do figurki, którą uważałem do tej pory za Boga. Codziennie mówiłem Mu jak się czuję, codziennie prosiłem Go, by mi pomógł. Dopiero po pewnym czasie zacząłem zauważać, że On naprawdę jest przy mnie, słucha mnie, choć nie rozwiązuje moich problemów moimi sposobami, nie daje mi tego czego oczekuję, ale daje mi więcej, bo daje mi to czego naprawdę mi trzeba. Ufam Mu bezgranicznie! Uważam że jestem ślepcem na drodze pełnej kamieni, ale trzymam za rękę swojego Ojca, a dopóki tak jest, On nie pozwoli na to, bym się potykał. Nawet jeśli ześle cierpienie, wiem, że to cierpienie nie jest daremne, wiem, że po jakimś czasie będę wdzięczny Mu za to, że to tą drogą mnie poprowadził. Od ponad dwóch tysięcy lat mamy tę prawdę przed oczyma i nadal nie potrafimy z niej korzystać. Twierdzę, że jestem ślepcem na swojej drodze, lecz współczuję ludziom, którzy nie potrafią odkryć tej prawdy, dlatego że są bardziej ślepi ode mnie. Mam nadzieję, że choć jedna osoba zastanowi się nad tym, co tutaj opisałem. Jeśli tak będzie to wiem, że moje cierpienie nie poszło na marne i wypełniłem swoją misję, którą On przygotował dla mnie. Anomim

Komentarze (64)

Portal zywawiara.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

~Piotr

17.01.2024, godz.21:19

Ja swoje świadectwo znalazłem w Areszcie, to tam za pośrednictwem różańca i modlitwy Maryi z Pompejów doświadczyłem że Bóg nas kocha i pomaga. To niesamowite i nieprawdopodobne jak wiara i otwarcie dla Boga i poddanie się Jemu bezgranicznie otwiera nam nowe życie. Amen

~Ryś

11.07.2023, godz.15:52

Droga Ewo - Bóg dba o nasz zbawienie nie życie doczesne. Tzn wspiera nas w tym doczesnym i daje wszystko czego potrzebujemy ale celem jest zbawienie. On wie lepiej. Kilkanaście lat temu moja kuzynka zmarła tragicznie na zator płucny. Osierociła wówczas dwóch chłopców, nie pamietam dokładnie ilu letnich ale chyba 4 latek i 8 latek zostali z tatą, który chyba do końca nigdy sobie z ta strata nie poradził , wychowywała ich babcia. Chłopaki skończyli studia są inżynierami na stanowiskacha. Opiekują się ojcem i opiekowali babcią do ostatniego jej tchnienia. Chłopaki są wierzący nawet jednemu z nich dane było porozmawiać z mamą we śnie. Niewiadomo co by było gdyby och mama żyła czy gdzieś po drodze nie doświadczyli by czegos co nie ukształtowało by och w ten sposób, może mając pełną rodzine rozwydrzeni czy rozpieszczeni przez życie zatracili by się i odeszli od Boga… niewiem tego, a On wie! Bo jest naszym najwspanialszym Okcem!

~Redakcja

13.04.2023, godz.14:52

Bardzo prosimy " oświecony " o kontakt z redakcją: redakcja@zywawiara.pl Dziękujemy.

~Redakcja

02.04.2023, godz.13:12

Prosimy "Były Ateista" o kontakt z redakcją: redakcja@zywawiara.pl

~Były Ateista

01.04.2023, godz.22:14

Gdy stracisz w życiu puzzle których nie da się odzyskać i wszyscy bliscy zaczną nawet Ciebie skreślać i słysząc to zaczynasz się tylko uśmiechać bo samego siebie skreśliłeś 2 lata świetlne wcześniej. Stojąc na pokładzie tonącego statku przypadkiem znajdujesz coś co już widziałeś bo znalazłeś już takich kilka, ale dopiero teraz dostrzegasz i widzisz ze kształtem przypominają puzzle i każdy pasuje idealnie do twojej układanki. Szybko uświadamiasz sobie że taką enigme mógł stworzyć tylko ktoś boski, a ja mogę to nazwać jedynie przypadkiem ,ale to nie przypadek pomagał mi od początku. W jednej sekundzie bez usłyszenia nawet jednego argumentu przestałem być niewierzący. Dlatego nigdy nie udowodnimy istnienia Boga bo tylko on potrafi to zrobić, więc bardzo zabawne jest to że na pytanie dlaczego zmieniłem zdanie mogę jedynie odpowiedzieć że przypadkiem ;)

~Marek

19.09.2022, godz.09:17

Dlatego jezeli cos zlego dzieje sie w moim zyciu cos czego nie rozumiem to po moim nawroceniu pytam Boga co robie zle gdzie popelniam blad ze nie mam radosci z zycia . Pan jest wspanialy i chce naszego dobra , ale to my popelniamy bledy . Znam napamiec Psalm pierwszy i czesto go sobie cytuje: " szczesliwy maz ktory nie idzie za rada wystepnych nie wchodzi na droge grzesznikow i nie siada w kole szydercow lecz ma upodobanie w prawie Pana nad jego prawem rozmysla dniem i noca jest on jak drzewo zasadzone nad plynaca woda ktore wydaje owoc w swoim czasie jego mysli nie wiedna co uczyni pomyslnie wypada nie tak wystepni nie tak sa oni jak plewa ktore wiatr rozmiata dlatego wystepni nie ostoja sie na sadzie ani grzesznicy w zgromadzeniu sprawiedliwych Pan uznaje droge sprawiedliwych a droga wystepnych zaginie" Ps1 przepraszam za bledy pisalem z pamieci

~Marek

07.09.2022, godz.05:36

chcialem krotko wytlumaczyc Ewie ktora nie rozumie swiadectwa ze dziecko zostalo same bez matki tylko z ojcem . Nasz Bog ogarnia zycie wszystkich ludzi , my jako ludzie nie musimy rozumiec tego cjakie decyzje podejmuje Bog . Na mysl przychodzi mi fragment z proroka izajasza 55 : bo mysli moje nie sa myslami waszymi ani wasze drogi moimi drogami ". Ja ufam Bogu w 100 % ze Jego drogi sa sluszne choc nie wszystko rozumiem

~Wojtek

07.09.2022, godz.04:42

To jest wspaniala laska od Pana . Tez jej doswiadczylem. Na studiach przestalem wierzyc w Boga a potem kiedy mi sie zycie zawalilo po 20 latach wrocilem do Boga zaczalem na nowo czytac Biblie . Na rozdziale 15 Ew. Lukasza wylalem wiele lez . Bog jest naszym wspanialem ojcem . Ja tez bylem umarly ale ozylem bylem zgubiony ale sie odnalazlem Chwala Panu

~Ewa

23.08.2022, godz.10:11

Naprawdę nie rozumiem tego świadectwa. Autor mówi ,że nawet jak Bóg ześle cierpienie to nie jest daremne. Serio? malutkie dziecko zostaje bez matki ,młody wdowiec w rozpaczy. Jaki sens cierpienia. Bóg się temu przygląda i w jaki sposób pociesza?

~Podaj imię lub nazwisko (nick)

04.08.2022, godz.03:01

Też zawsze wierzyłam w Boga ale nie rozumiem tego co się w moim życiu wydarzyło ten kto ma szansę prawdziwie go poznać jest szczęściarzem komu On Błogosławi posiada skarb o którym tylko marze, wiele w tym co się wydarzyło to zapewne moja wina jednak nie w całości ktoś skutecznie mnie oszukał a teraz każą mi się szykować na najgorsze. Nie rozumie i niepojmuje może kiedyś Jego miłosierdzie i litość zostanie mi okazaną. Czasem wydaje mi się że to ludzie mnie skazali nie Bóg ale tego nie wiem. Nie marnujcie szans.

~Dorota Woińska

10.06.2022, godz.06:02

Dzieki za piękne świadectwo. Tez liedyś bylam bardzo ślepa .Choć vzasami jest mi bardzo trudno ale wiem.ze przy mnie jest Jezus.Bóg kocha nas jacy jesteśmy i wybiera nam najlepszą drogę choć my czesto nie rozumiemy. Uciekam sie do Maryi naszej Mamusi kochanej .Bo tylko ona daje nam silę i pokore dożenia do Światlości Swego Syna Jezusa Chrystusa. Jezu ufam Tobie.

~Szukam

14.04.2022, godz.18:10

Szukam odpowiedzi a tu jest tylko więcej pytań.

~Amelia850

15.02.2022, godz.02:28

Zastanowię się nad tym...będę tu wracać...na pewno. Od zawsze w Boga wierzyłam, ale dzięki temu świadectwu czuje w sercu, że muszę się bardziej starać. Dziękuję!

~Redakcja

06.12.2021, godz.10:10

Proszę Andzię o kontakt z redakcją: redakcja@zywawiara.pl

~Podaj imię lub nazwisko (nick)

25.09.2021, godz.16:51

Twoje słowa nie poszły na marne

~Przemyslaw48

13.07.2021, godz.16:34

świadectw tyle ....a tyle ludzi nadal nie wierzy i nie ufa w moc Boga !, Pan Jezus nie domówi nikomu pomocy ! - warunek ty musisz chcieć ! Nawrócenie to wywrócenie naszego życia do góry nogami i to w takiej skali że dziwią się wszyscy ! - tak działa Jezus powoli leczy nas z naszych ułomności i powoli leczy naszą duszę .Nawrócenie to łaska ! to droga do naszego zbawienia i Jezus będzie nas w tej drodze trzymał ! ....Tak naprawdę nie ma życia bez Boga ! - powinien być w centrum naszej codzienności ...na pierwszym miejscu ! .Dlatego na Ziemie przyszedł pan Jezus ....aby objawić prawdę o miłości o sensie życia ,że tak naprawdę nasze życie wcale nie jest zależne tylko od nas ! .Pan Jezus kocha wszystkich i pragnie szczęścia a jak jest naprawdę ? .Nawrócenie to powrót jako zagubione dziecko do szukającego je ojca ! ....czyż to nie piekne ? ,ty upadasz każdego dnia ! ,a i tak on cie kocha i mało tego robi wszystko aby ci powiedzieć że on jest ! ,a kiedy ty naprawdę lekceważysz jego ! i naprawdę odwracasz sie od niego on zaczyna dawać różne znaki ,a kiedy i to nie pomaga to daje wszystko i pozostawia taką dusze samą sobie ! ....Wiecie ile na całym świecie jest świadectw ingerencji pana Boga względem ludzi ! - setki tysięcy ! ....ile nawróceń ! ...Jezus działa cały czas ! Powiem tak że warto żyć i iść pod rękę z panem Bogiem gdyż wtedy mamy praktycznie wszystko! ,i najważniejsze mamy przy sobie najlepszego przyjaciela który nigdy cię nie zdradzi ! i ty nigdy nie zwiedziesz sie na jego dobroci ! .Pan Jezus nigdy sie nie narzuca ! ,wybór jest twój ! on tylko czeka ! co ty zrobisz ....to wszystko ! - Ja wybrałem to życie z Jezusem pod rękę ! bo uratował mnie i wywrócił moje życie do góry nogami ! i pamiętajcie najważniejsze ! jak będziecie trzymac sztamę z Jezusem to żaden szatan,zło nic wam nie zrobią ! ,gdyż on was ochroni i co najważniejsze zabierze od was wszystkie pokusy ,i jeszcze najważniejsze ! wyleczy was i zabierze wam każdy grzech w jakim tkwicie ! ....Warunek jeden - Ufajcie tylko jemu ! a jego dobroć i miłosierdzie zobaczycie jak zmieni on wasze życie i przygotujcie sie na to ! - zobaczycie w jaki sposób każdy wasz nowy dzień będzie dniem innym ! z nim ! .A dla wszystkich którzy tkwią latami w jakimś i tym samym grzechu ! ufajcie tylko Jezusowi i bądzcie cierpliwi i walczcie o siebie na śmierć i życie ! wybór jest wasz ! ....Pozdrawiam Przemo

~Alicja

20.05.2021, godz.07:33

Często Bóg sprowadza na nas jakieś traumy mniejsze lub większe aby otworzyć oczy na Jego istnienie, bo przecież gdy jestesmy zdrowi, bogaci, nigdy nie uciekamy się do Niego, tak było ze mną gdy zaszłam w ciąże i dowiedziałam się że synek jest chory będzie miał stopę końsko-szpotawą, będzie osobą niepełnosprawną, myślalam ze to jakiś żart dlatego że mam brata z porażeniem mózgowym , wszystko trzeba przy nim zrobić,nawet nie mówi ... nie rozumiałam dlaczego moja rodzina ma takiego pecha , oczywiście całą ciążę zalewałam się łzami ale postanowiłam szturmować niebo ...i co ? I nie zostałam wysłuchana ;) dwie nowenny pompejańskie ... i nic! Przestałam się modlić choć wewnętrznie źle się z tym czułam . Po jakimś czasie przypadkiem trafiłam na opowieść Myrny , wschodniej mistyczki i stygmatyczki i tak z dnia na dzień coraz bardziej szukałam dowodów ze jednak Bóg istnieje,trafiłam na uznane przez Kościół katolicki objawienie Bóg Ojciec mówi do swoich dzieci "płakałam czytając to ... było mi wstyd ze On nas tak bardzo kocha a my chcemy Go kochac tylko interesownie,jak nie spełnia naszych potrzeb to odwracamy się od Niego ...a przecież pierwsze nasze słowa do Niego to Ojcze bądź wola Twoja..... Ty wiesz lepiej...Tak wiele zmieniło się od kiedy sie nawróciłam , najpiękniejsze jest to że zmienił się mój stosunek do śmierci i cierpienia , nie żyję w żadnym lęku, codziennie modlę się aby wypełniła się wola Boga w moim życiu ...Synek jest już całkowicie zdrowy, ta choroba wcale nie była straszna , Kacper chętnie współpracował w rehabilitacji, zrozumiałam wartość cierpienia mojego brata, kocham go jeszcze mocniej, patrzę jak na bohatera bo poznałam wielką wartość jego męki, Pan Jezus powiedział że takie osoby podtrzymują świat w istnieniu, Św FAUSTYNA powiedziała, ze jakby aniołowie mieliby nam czegoś zazdroścć to tylko Eucharystii i cierpienia. Dlatego nie bójmy się !! Naszym zadaniem tu na ziemi jest upodobnić się do Pana czyli nieść krzyż łączyć swoje cierpienie z męką Pana a możemy być pewni że ujrzymy owoce tej współpracy już na całe wieki ... A gdy lęk wciska się do serca powiedz krótki akt strzelisty : Bóg mnie zbawia, Jezus daje mi światło, Duch Święty jest moim życiem dlatego niczego się nie lękam !

~Zofia

07.04.2021, godz.10:38

Myślę, że życie bez Boga nie ma sensu. Nasza wiara ma moc na codzień, w każdej sytuacji. Mam problem, mówię Modlitwy. Czasem rozmawiam z Panem Jezusem, najlepiej wychodzi mi taka szara codzienna spowiedź. Patrzę na Obraz Jezusa Miłosienego, wymiar około A3 i wyznaję swoje przewinienia. Mówię, że jestem grzeszna, małostowa, ze się czepiam o błachostki, ze przeinaczam fakty, ze żałuję, obiecuję i ciągle mam tak samo. Nie mam odwagi prosić Boga o łaski, których potrzebuję, bo moja miłość do Niego nie jest taka płomienna, jak bym chciała. Czarny kusi, przy modlitwie szczególnie, bo potrafię zgubić wątek, czy zasnąć na siedząco. Przepraszam, obiecuję i wiem, że coś mi wyjdzie lepiej ale nie wszystko. Ale jak przepraszam i patrzę na Cudowny Wizerunek Pana Jezusa Miłosiernego zawsze czuję ulgę w sercu i jest mi lepiej, chociaż jestem cierpiąca i ... ale może to własnie daje mi odwagę, żeby się nie poddwać, nie położyc do łóżka i czekać na śmierć. Bóg jest moją miłością, chociaż ranię Go swoim grzechami... Panie Boże przepraszam...

~Redakcja

12.02.2021, godz.05:39

Świadectwo proszę przesyłać na adres redakcji: redakcja@zywawiara.pl

~tomasz--

18.12.2020, godz.13:35

Ale przynajmniej "klepałeś" te pacierze... Dziś wiele ludzi już nawet nie chce się modlić, a ten miłosierny Bóg tylko czeka... na nas

~Aneta

30.09.2020, godz.09:34

Piekne Swiadectwo chociaz krotkie jednak tresciwe. Dziekuje za nie Bogu. Aby jak najwiecej z Nas poczulo zywa obecnosc Boga w swoim Zyciu. Mnie Bog tez dotknal I nawrocil I chcialabym dac Swiadectwo Nieskonczonego Milosierdzia Jezusa Chrystusa.

~Podaj imię lub nazwisko (nick)

06.09.2019, godz.03:08

super

~Magdalena

21.08.2018, godz.11:37

Czytajac to świadectwo pragne ja również podzielić się moim swiadectwem wiary. Rok temu w kwietniu zaczelam pracę w salonie fryzjersim. Nie mialam na nic czasu praca stawała się ważniejsza od wiary . W sierpniu zostałam zwolniona z tej pracy pod pretekstem wielu reklamacji. Na poczatku wrzesnia dowiedzialam się ze 17 są rekolekcje i postanowilam nna nie pojechać. Chcialam zabrać tez mojego męża w tedy Jeszce chłopaka. Na dwa dni przed wyjazdem darek zacząć się strasznie ze mna kłócić o to że nie jedziemy. Ja bylam uparta i dążyła do celu. Gdy nadszedł dzień wyjazdu nagle popsul nam się samochodu ale po godzinie naprawy udało się wyjechaliśmy o 14 a rekolekcje zaczynaly się o 17. W trakcie drogi darek mial wiele telefonów które powodowały ze chciał wracać do domu. Ja jednak się nie podawałam. Dojechaliśmy na miejsce godzinę wczesniej. Darek nie mial ze soba odpowiednich ciuchow i bardzo na mnie krzyczał ze tam nie wejdzie wiec ja poszalam sama. Wyslalam za nim rekolekcjonistow ktorzy prowadzili je. Okazalo sie ze przyjdzie. Te rekolekcje trwaly trzy dni. W trakcie tych rekolekcji widziałam wielką przemianę darka. Byłam pod wielkim wrażeniem jak Bóg przemienial jego serce. Ja również czułam jak Jezus przemienia moje serce. Czulam w sobie niepowtarzalną miłość i ta miłość tryskala we mnie na innych. Czulam w sobie ducha świętego który mnie napelnil wielką lawinę miłości aż serce mi szalalo. Razem przeszliśmy wielka przemianę. Po powrocie z rekolekcji wybraliśmy się do księdza aby się pobrać udało sie tego dokonac wzielismy slub jeszcze przed końcem 2017 roku. Bóg pomógł nam we wszystkim dal pieniadze które potrzebowaliśmy na ślub. Niesamowite jak Pan Jezus działa w naszym życiu caly czas. Chwała mu za to. Pozdrawiam goraco.

~A.S.

17.06.2018, godz.14:55

Ja tez przeszlam cos, cos troszke innego. Dwa razy w zyciu. Gdybym byla madezejsza zrozumialabym szybciej o co chodzi i jakie Bóg daje nam znaki. Jak do nas przemawia. nie wiem jeszcze wszystkiego i nie chce wiedziec.. Bog daje nam znaki, a my odczytujemy to po swojemu. We wlasciwy lub nie sposob. Mam wrazenie, ze pierwszy raz w Zyciu jestem blizej Boga. Moze bylam blisko kiedys, ale pobladzilam bo sciagnely mnie ziemskie pokusy.. chcialabym porozmawiac z kims madrzejszym, kto poznal zycie, a w Nim Boga jeszcze mocniej... wiem, ze autor posta to madrzejsza osoba ode mnie.. modezejsza w doswiadczenia.. dziekuje Bogu za znaki..

~''Aguu''

19.04.2018, godz.07:32

Bardzo to smutne, ale cieszę się, że byli przy Tobie ludzie, którzy Cię wspierali i że nie podążyłeś złą ścieżką... Bo życie to najlepsze co mogło nas spotkać !

~EPICGIRL6969

19.04.2018, godz.07:23

CUDOWNIE

~Podaj imię lub nazwisko (nick)

18.03.2018, godz.11:59

Mając 18 lat zwątpiłam w Boga jak tylko sie dało. Przez 5 lat codziennie wieczorem sie do Niego modliłam, i w pewnym momencie życia cos we mnie pękło-powiedziałam dosc. Miałam dosyc tego ze modle sie co wieczór wszystko Mu opowiadam a On nawet nie zwraca na mnie uwagi. Wkurzało mnie to że pomaga On ludziom którzy nie modlą sie do Niego, nie chodzą do koscioła a jak przyjdą do szkoły nie wiedząc że nawet jest kartkówka dostają pozytywną ocene. A ja? Ja sie uczyłam, modliłam do koscioła chodziłam i nic.Miałam zagrozenie z matematyki. Własnie w tamtej chwili wszytko sie zawaliło, przestałam sie modlic, ufac Mu. Muszę przyznac, przez ostni rok modliłam sie do Św. Rity. Pomogła mi niesamowicie(prawo jazdy zdałam z jej pomocą przy strasznie waznych sprwdzianach prosiłam o pomoc, jak sie pokłóciłam z przyjaciółką to Ona mi pomogła i to dzięki Niej sie pogodziłyśmy) pomimo moich modlitw do Św. Rity czułam ze Bog i tak nie zwraca uwagi na mnie, że gdybym nie pomodliła sie do Św. Rity nawet by mnie nie wysłuchał. Dzisiaj postanowiłam sie z Nim pogodzic. W książce "Bóg nigdy nie mruga" napisane było aby zrobic księge grzechów moich i Boga i na koncu sobie nawzajem wybaczyć. Własnie dzisiaj pogodziłam sie z Bogiem. Modlcie sie za mnie abym nie poddała sie za szybko.

~Jack

25.02.2018, godz.05:48

Serce rośnie czytając wasze świadectwa.Moja historia również opiera się na prawdziwej wierze i miłości. Po tym jak zostałem doświadczony chorobą, dopiero zobaczyłem co znaczy słowo wiara. To nie puste klepanie modlitwy bądź jej brak, oraz wizyta w kościele z przysłowiowym zegarkiem w ręku.Nie pytałem "dlaczego ja",uznałem że zasłużyłem. A prawda jest taka że to dlatego bym nie szedł w złą stronę w którą zamierzałem. Po dwóch latach jest duża poprawa wręcz super. Modlitwa i zawierzenie ale tak naprawdę od serca i z sercem.Noi nie oczekujemy, choć nie jest to wykluczone że tak od reki będzie dobrze. Nic nie dzieje się bez przyczyny. "Pan Bóg nie gra w kości" WIARA NADZIEJA MIŁOŚĆ. Pozdrawiam wszystkich serdecznie,zostatncie z Panem Bogiem.

~Sylwester

11.02.2018, godz.17:39

Nie zadręczaj się zły tylko na to czeka. Jestem w trakcie ratowania swojego małżeństwa i rodziny wiem doskonale o czym piszesz i Cieszę się przyjacielu że Ufasz nie wolno przestać to co jest teraz dla nas nie zrozumiałe z biegiem czasu staje sie prawdziwe. Nie zrozum mnie źle ale może Twoja żona musiała odejść abyś się nawrócił odnalaz właściwą droge może nie tylko swoją ale przedewszystkim czyjąś. Trwaj kolego i sie nigdy nie poddawaj nie dawaj się Złemu. Z Panem Bogiem

~L.

27.01.2018, godz.18:16

Po 15-stu latach chorowania na bulimię zostalam uwolniona. Zrobił to Pan Bóg po moich nieustających błaganiach. W jednej chwili zniknęła chęć wymiotów. Wszystko zawdzięczam Panu Bogu.

~Justyna

17.10.2017, godz.12:02

Witam, ależ smutne a zarazem napawające nadzieją świadectwo... Zdawać by się mogło, że to koniec tejże historii, a to dopiero początek. Pan jest z Tobą i niech wzmocni Ciebie!

~Agnieszka

14.10.2017, godz.19:10

Pragnę podzielić się ze wszystkimi moim świadectwem dotyczącym wiary. Moja historia związana z Panem Bogiem nie jest prosta. Postaram się opowiedzieć ją w sposób dość szczegółowy ponieważ uważam, że wszystkie fakty są niezwykle ważne. Moi rodzice są wierzący. Zawsze chcieli żebym chodziła razem z nimi do kościoła. Często chodziłam, odmawiałam różne modlitwy i wracałam. Niestety nie uznawałam tego za nic specjalnego. Miałam wtedy jeden problem. W zasadzie było ich więcej ale ten jeden przysłaniał mi cały świat. Mianowicie chodziło o miłość. Miłość do jednego konkretnego mężczyzny. Byliśmy razem już dość długo aż w przeciągu dwóch tygodni wszystko zaczęło się psuć. Powodem było to, że nie stawiałam Boga na pierwszym miejscu. Jestem tego pewna. Mimo wszystko czułam, że to miłość na zawsze i ułoży się. Pewnego dnia nagle ze mną zerwał. Nie byłam na to gotowa. Zawalił mi się cały świat. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Stopniowo zaczęłam oddalać się od Boga. Nie było dnia, w którym nie myślałam o ukochanym. Później spotkaliśmy na pogrzebie bliskiej mu osoby. Odzyskaliśmy kontakt i ponownie byliśmy razem ale to nie trwało długo. Czułam się dobrą osobą, ale dalej nie miałam Boga w sercu. Nic się nie układało. Zerwałam z nim bardzo okrutnie chociaż mocno go kochałam. Nie mogłam sobie tego wybaczyć i prawdę mówiąc dalej mam z tym problem. Nigdy nie przestałam o nim myśleć. Pewnego dnia spotkałam go przypadkiem. Porozmawialiśmy i znowu zaczęliśmy się spotykać. Zachowywalismy się jakbyśmy byli razem ale on nie chciał związku. Nie był pewny co do mnie czuje. Bardzo mnie to bolało ale czekałam. Nie wyobrażałam sobie życia z nikim innym. Sytuacja była beznadziejna. Nie chciał angażować się w związek. Mocno klocilam się z mamą o kościół. Nie chciałam chodzić i nie wiedziałam dlaczego mnie zmusza. Teraz myślę że to był znak. Na studiach poznałam przyjaciółkę. Ona również miała problem z chłopakiem. Pewnego dnia 'rzuciła', że chyba tylko Bóg może nam pomóc. Wtedy coś do mnie dotarło. Uznałam że może warto się pomodlić. Znalazłyśmy modlitwę do św. Marty. Modliłyśmy się razem co wtorek. Byłyśmy w Częstochowie na Jasnej Górze. Stopniowo czułam coraz większą obecność Pana Boga w moim sercu. Byłam silna nawet jeśli działo się coś złego. Czułam że nie jestem sama. Wiedziałam, że Bóg chce dla mnie najlepiej i pomoże mi. Nawróciłam się. Powoli wszystko zaczynało się poprawiać ale on dalej nie chciał związku. Zaczęłam modlić się do św. Rity - niesamowitej patronki od spraw trudnych i beznadziejnych. Czułam poprawę. Przede wszystkim duchowo czułam się o wiele lepiej. Doznałam wewnętrznego spokoju. Niesamowite uczucie. Nigdy nie traciłam wiary. Wiedziałam że się uda. Później zaczęłam modlić się za wszystkie dusze w czyśćcu cierpiące. Przeczytałam, że ta modlitwa jest bardzo miła Jezusowi. Dusze, za które się modlisz modlą się za Ciebie. Pewnego dnia pomyślałam o św. Janie Pawle II. To niezwykłe ale za każdym razem gdy się do Niego modlilam, czułam że mnie słucha. Wiedziałam to. Pełna wiary prosiłam o pomoc w dwóch sprawach i zostałam wysłuchana. Obie sytuacje były beznadziejne. Naprawdę nie było z nich wyjścia. Nie wiem jak to opisać. Otrzymałam to o co tak mocno prosiłam. Mężczyznę, o którym wcześniej mówiłam kocham od 6lat. Nigdy nie było dnia bym o nim nie myślała. Nawet jeśli bardzo długo nie mieliśmy kontaktu. Zawsze tęsknilam i wierzyłam, że kiedyś będziemy razem. Jak już wcześniej wspomniałam on nie chciał związku. Mówił że nikomu już nie ufa. Było jedno wielkie NIE. Koniec, kropka. Cały czas się modliłam. Kilka dni temu zauważyłam jakieś zmiany w jego zachowaniu. Napisał, że musimy porozmawiać. Bałam się że chce to skończyć i że mnie zostawi. Wczoraj się spotkaliśmy. Wyszeptał, że mnie kocha. WIARA CZYNI CUDA.

~Darek1985

12.08.2017, godz.20:46

Witam. A ja napiszę tylko, że to nie tak, że ja tyko wierze ja czuje, wiem i jestem przekonany, że Bóg istnieje. Kto to poczuł ten wie o co chodzi a kto nie poczuł niech spróbuje się pomodlić nawet jak nie wierzysz nawet jak nie "czujesz tego" nawet jak Ci się to wydaje stratą czasu-Pomódl sie! Ale tak chociaż jedną tajemnice różańca odmów (5 dziesiątek). A jak skończysz się modlić to nie szukaj efektów od razu tylko zadaj sobie jedno pytanie w sercu. Dlaczego miałem/am tyle argumentów w głowie na nie pomodlenie się? Gwarantuje Ci, że ciarki przejdą po Twoich plecach;-) Z Bogiem.

~Podaj imię lub nazwisko (nick)

05.06.2017, godz.08:44

Piszę to świadectwo teraz ,bo często o nim zapominałam ,żeby się podzielić. Otóż w tym roku w maju przystąpiłam do matury , pamiętam jak bałam się w bardzo matury ustnej z polskiego i niemieckiego. Na szczęście z pomocą Boga ,Maryji, może też św. Rity zdałam polski na 90% ( poszczęściło mi się w wyborze tematu). Jednak egzamin z niemieckiego nie poszedł mi już tak świetnie jak z polskiego,ale i tak się cieszę ,że w ogóle go zdałam.Trafiło mi się trudne zagadnienie w pierwszym zadaniu,przygotowywałam się na najgorsze ,ale zdałam w prawdzie na 47% ,ale i tak dobrze,bo trzy osoby nie zdały, a ja też mogłam się wśród nich znaleźć.Módlcie się do Boga, Maryji i świętych oni wam pomogą. Proszę o modlitwę za mnie bym powróciła do Boga i odrzuciła przywiązanie do grzechów. Bóg zapłać !

~agata

13.05.2017, godz.23:03

ja dziekuje sw ekspedytowi sw ricie i wszystkim swietym o raz duszom w czyscu za modlitwe i wstawiennictwo bo moja niemozliwa prosbz zostala wysluchana. Dziekuje Matuchnie Najswietszej za jej ciagla opieke

~Podaj imię lub nazwisko (nick)

27.04.2017, godz.00:13

Jesteś najwspanialszy. Pamiętaj o tym. Pozdrawiam gorąco i do najszybszego zobaczenia! Zaproś mnie proszę... Będziemy razem podróżować i robić co tylko zajrzymy...Daj mi znak...Pozdrawiam najgoręcej. Buziaki! Pa!😊

~Asia

27.04.2017, godz.00:10

Tak

~Anonim

27.01.2017, godz.17:25

Chciałabym się podzielić darem uzdrowienia, jaki otrzymałam. Jestem młodą osobą. Mam 25 lat. Często miewałam problemy z bólem, jak twierdziłam żołądka. Lekarze odsyłali mnie twierdząc, że to zapalenie, albo coś innego. Wyszłam za mąż i doczekałam się upragnionej ciąży. W 8 i 9 miesiącu pojawiły się bóle, klęczałam i płakałam z bólu, przechodziło po ok. godzinie. Chodziłam na wizyty do ginekologa wszystko było dobrze. Tłumaczyli mi, że dzidziuś uciska na narządy i to przez to. W końcu córeczka przyszła na świat. Kiedy wypisano mnie do domu, po niecałym tygodniu znów pojawił się ból, po chwili minął. Już wiedziałam, że jedno jest pewne, to nie dziecko uciska na narządy. Po kilku dniach atak nie do wytrzymania, nie mogłam złapać oddechu, wymioty, ból kości, przyjechało pogotowie. Odesłano mnie na ginekologie, wszystko dobrze usłyszałam, dostałam lek przeciwbólowy w kroplówce i odesłano mnie do domu z takim samym bólem. Dwa dni nie mogłam wstać z łóżka, iść do łazienki, jeść. Leżałam i modliłam się by ból ustał. Po 48h przeszło. Dostałam się prywatnie do lekarza. Już przez telefon postawił diagnozę Woreczek żółciowy. Badanie tylko potwierdziło przypuszczenia. Woreczek, trzeba zoperować i już- pomyślałam. Niestety lekarz nie mnie nie pocieszył, powiedział, że muszę wytrzymać minimum 8 miesięcy, bo nikt nie podejmie się operacji zaraz po porodzie, zbyt ryzykowne. Chyba, że ataki nie ustąpią i będzie zagrożenie pęknięcia, to wtedy podejmą się zabiegu, bo nie będzie wyjścia. Wróciłam do domu zapłakana, miałam upragnioną córkę, a nie mogłam się cieszyć, nie mogłam się nią zająć przez ataki. Każdy nowy dzień w stresie i modlitwie z prośbą, aby ataku nie było. Dwa dni po diagnozie kolejny , telefon do lekarza i tylko słowa musimy czekać... musi Pani wytrzymać...operacja zbyt ryzykowna... morze łez wylanych po kątach, ale ciągle się modliłam i wierzyłam. Pewnego dnia usłyszałam, jak ksiądz mówi, że będziemy mieć u nas w Kościółku na wsi msze o uzdrowienie. Poczułam ogromną chęć pójścia na nią. Zostawiłam córeczkę u brata na cztery godziny, rodzina pytała czy nie mam wyrzutów, takie małe dziecko. Nie miałam wyrzutów, bo wierzyłam, że tylko tu mogę doznać cudu, a jak wyzdrowieję, to zrobię, to też dla mojej małej córci. Po mszy bóle ustały, ale wiedziałam, że trzeba po 8 miesiącach iść na operację. Po około trzech miesiącach zaczął mnie boleć lekko brzuch, dzwoniłam do lekarza, był na urlopie. W tym samym czasie miałam wizytę kontrolną u ginekologa, poprosiłam, żeby najechał USG na woreczek, usłyszałam, że nie widzi nic, ale może się mylić, trzeba być na czczo. W końcu dostałam się do swojego lekarza chirurga, powiedziałam mu o wszystkim. Usłyszałam- proszę sobie nie robić nadziei, było 3/4 woreczka kamieni, nie ma szans. Badanie i usłyszałam- to cud nie ma kamieni, nie wiem jak to się stało. Ale ja wiedziałam, wiedziałam, że to Pan mi pomógł na Mszy o Uzdrowienie. Dlatego kochani wierzcie, módlcie się i polecam każdemu kto może niech skorzysta z daru takiej mszy. Pan Bóg mówił, że uzdrowi każdego na tyle, na ile wierzy. Ja wierzyłam mocno i dostałam ten dar. Wy też wierzcie. Anonim

~Wierząca

11.01.2017, godz.20:45

Odczuwam niezwykłą potrzebę aby podzielić się ze wszystkimi, którzy czują strach, rozpacz, brak rozwiązania problemu. Którzy zapetlili się w problemach i nie mają wsparcia. Boją się życia, przyszłości. Nie mogą spać i cały czas tylko myślą o problemie. Rok 2016 był dla mnie dramatyczny. W wielu filmach nie znajdziecie takich sytuacji jakie na mnie spadły. Nie wiem kiedy to się zaczęło Ale kredyty zawsze były obok mnie.tylko kiedy miałam kilka tysięcy na koncie byłam szczęśliwa. O tak 1, 2, 5 kredyt, chwilowka, limit, karta kredytowa. Później lawirowanie ile jeszcze dobrać i co spłacić. Wiele lat pracowałam w banku i dopadło mnie powiedzwnue"szewc bez butów chodz". Między czasie przestałam się modlić i chodzić do kościoła. Wieczne kłótnie z mężem, niespełnione oczekiwania, krzyki, wyzwiska, płacz i ta bezradność i wyrzuty sumienia. Zblizylam się emocjonalnie do wspólnego kolego bo on mnie słuchał o mnie dbał pomagał mi. On a nie mój mąż.zaczelam sobie wmawiać jakieś uczucie do niego, ekscytacjie, podniecenię, świeżość po 13 latach z 1 i pierwszym dacetem-mężem. Brak doświadczeń w sferze intymnej i ciekawość Pchala mnie w ramiona kolego nie myśląc racjonalnie o dziecku o rodzinę o życiu. Zaczęłam pić. Niby 1 kieliszek wieczorem dobrego wina. Z czasem butelkę dwie na dobry sen. Później narkotyki dla relaksu. Zero wiary modlitwy. Skorupa mnie zamykał a wychodziło ze mnie to co najgorsze. Pycha chciwość zazdrość nienawiść możliwość porządnie. Aż wkoncu mąż dowiedział się ode mnie ze calowalam się z tym człowiekiem. Wyzwiska, straszenia rozwodem, zdradą z jego strony.dotego cały czas te problemy z kasą. Brak pomocy. I wkoncu ukradlam pieniądze. Myślałam że te dwie starsze osoby moi klienci co mu ufali nie zauważa. Oni nie Ale audyt tak. Wstyd rozpacz długi kolejne. Nie mogłam na siebie patrzeć. Po wielu tygodniach ciężkiej choroby zmarła moja babcia. Wtedy pierwszy raz od wielu tyg byłam na mszy. I coś mnie popchnelo do spowiedzi nie wiem co Ale to było takie namacalne jak magnes. Tak płakałam podpowiadając się ze nagle poczułam spokój.wszystko stało się jakieś wyraznuejsze wokół mnie i ta radość w sercu. Czary. Ale problemy z kasą nadal zostały. Wkoncu zaczęłam codziennie na 10 15 min zachodzić do kościoła i modlilam się o nowa pracę za granicą za dobre pieniądze dla męża. Do św Rity przez łzy się modlilam. Po kilku dniach oferta pracy przyszła do męża sama. Nawet nie myśląc o takich pieniądzach bo aż 10 razy większych. Teraz czekamy na wyjazd jego i modlę się nadal dziękując za ten cud. Bóg jest potężny jego święci też. Dla nich nie ma rzeczy niemożliwych. To my nie mamy na ziemi ludzkich rozwiązań Ale on zawsze nam pomogą. Módlcie się wszyscy, a łaska i wolą Boga przyjdzie napewno. Nie zawsze taka jaką my byśmy chcieli Ale zawsze dobra bo od stwórcy. Alleluja Chwała Panu. Chwała Św Rice.

~R

30.11.2016, godz.13:07

Chwała Panu

~Gf

13.10.2016, godz.00:20

Sw rita mi pomoglA

~Ryk

28.09.2016, godz.15:53

Sw Rita pomogla mi wtedy w pewnej sprawie i również dzisiaj w wsydliwej sprawie zwiazana z potrzebą fizjoligiczną.

~alien

28.08.2016, godz.09:49

Długo z tym czekałam, ale obiecałam Bogu że podzielę się tym z innymi, jesli mnie wysłucha. Nie chcę dokładnie opisywać co się stało, ale wierzcie, sprawa o którą się modlilam byla z góry przegrana. Była beznadziejna. I Bóg mnie usłuchał. Nie poddawajcie się, módlcie się nawet wtedy kiedy wam się wydaje że to już nie ma sensu.

~Słońce44

23.08.2016, godz.14:54

Św .Rita pomogła mi pewnego razu w intencji ,ktorej już nie pamiętam czy chodziło o coś z wyborem pójścia do komunii czy z odwagą powiedzenia mamie co Bogu obiecałam.Także wczoraj mogłam zobaczyć jej pomoc,gdy wyszłam z autobusu musiałam mocno siku , myślałam,że nie wytrzymam,ale po krótkiej modlitwie szybko poczułam ulgę. BÓG zapłać :)

~Podaj imię lub nazwisko (nick)

22.08.2016, godz.14:35

Wyrazy wspolczucia i podziwu dla Pana i zycze Panu duzo sil i wytrwalosci a Bog niech ma Pana i syna w opiece .Tego zycze z calego serca

~Donia

07.08.2016, godz.16:43

Chce się z wami podzielić swiadwctwem za wstawiennictwem św.Rity. Pomogła mi wiele razy: sprawila,ze moj brat powrocil do domu cały i zdrowy po kłotni z dziewczyną i się z nią może już pogodził. Miała w opiece takze św.Roch i Maryja mój rower,który nie był przywiązany na kłótke ,gdy ja byłam w kościele.Wtedy pomogla też mi w tym,że sie nie posikałam ;) Podjela za mnie decyzje w pojsciu do komuni św. gdy nie wiedziałam czy iść.

~Ankaaaa

01.07.2016, godz.09:16

Módlcie się do Pana Boga i przestrzegajcie Jego przykazań,bo Bóg nas kocha i chce naszego szcęścia. :)

~asia

27.04.2016, godz.12:39

piekne śwaiectwo mnie z depresji uratowała nowenna Pompejańska !!!

~ania

06.10.2015, godz.16:11

przepiekne swiadectwo.

~Katew2

23.03.2015, godz.11:35

zostawiam swój namiar Katew2@o2.pl jeśli Ktoś mógł mi coś doradzić to proszę :)

~Katew2

23.03.2015, godz.11:33

daje do myślenia Swiadectwo i chwyta za serce. To prawda Bóg istnieja .Sama też znajduje się teraz w trudnej sytuacji raczej decyzji , nie weim co robic, Modle się do Boga , ale teżmam problem z odczytywaniem Jego znaków. Pare lat temu pare też sobie o tak żyłam, obecnie jestem w wspólnocie i wiem że Bóg mi ją dał , tylko nie wiem jeszcze jaki ma plan na me życie , nie wiem czy mam być Sama , czy Małżeństwo , obecnie mam Sympatię i nie wiem co robić .... może ktoś poradzi mi coś ?

~Bogusia

05.03.2015, godz.18:35

Wieczny pokoj dla s.p.Ewy,a dla zyjacych pokoj serca w Panu.

~Nowa18

07.11.2014, godz.13:39

Piękne świadectwo wiary. Wieczny odpoczynek dla Ś.P Ewy [*].

~maria

04.07.2014, godz.16:47

Bóg jest blisko każdego z nas, a wtedy kiedy cierpimy najbardziej jeśli trzeba sam nas niesie przez to doświadczenie. On już odkupił każdy nasz grzech 2000 lat temu. Ufaj Mu, On kocha nas do szaleństwa. Polecam książkę Bila Hybelsa "Zbyt zajęci by się nie modlić" o niesamowitej relacji z Bogiem opartej na osobistym doświadczaniu każdego dnia Jego bezwarunkowej Miłości:)

~

21.04.2014, godz.14:12

Aż się popłakałam na samym końcu przy słowach, że ufasz Bogu, sama nie wiem dlaczego, po prostu się wzruszyłam. to piękne świadectwo twojej wiary .

~

01.02.2014, godz.14:32

piękne świadectwo Panie Świeć nad Duszą Ewy !

~Kocham Jezusa

12.11.2013, godz.16:11

Piekne swiadectwo ... Plynace z glebi serca czlowieka ktory uwierzyl i ktorego dotknelo Boze Milosierdzie. Niech Bog Cie prowadzi drogi Bracie w Twoim ziemskim pielgrzymwaniu. ...sama bylam takim slepcem kiedy zrozumialam ze... "Z KRZYZA PLYNIE BOZE MILOSIERDZIE" Ze kazde cierpienie ma sens-tylko my nie umiemy,nie chcemy nie potrafimy -przyjac,zrozumiec ,sluchac! Trzeba sluchac i otworzyc serce niech Duch Swiety dziala w nas -a on bedzie dzilal!Nie ustajmy w modlitwie,wybaczajmy i kochajmy. Niech nasza postawa bezie Bogu mila. Zyjmy niebem juz tu na ziemi. Jezu Ufam Tobie !

~Aga

28.08.2013, godz.01:03

Dziękuję.

~Gochna

16.12.2012, godz.18:44

Piękne świadectwo......i super że piszecie o tym,przypadkowo trafiłam na ta stone i jestem mile zaskoczona że tak otwarcie mówicie.Nasz Pan jest Wielki i za to go Kocham wiem że on dla nas wszystkich chce jak najlepiej i pamiętajmy ze daje nam siły aby udźwignąć krzyż który każdy z osoba mamy.pozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości i odwagi w modlitwie!!!

~Zahir...

29.11.2012, godz.16:55

Ja też potrafię wczuć się w tą sytuację... dokładnie rok temu byłam przy śmierci bliskiej mi osoby... długo... bardzo długo nie mogłam się pozbierać, ale ufność w Boga i siła płynąca z codziennej modlitwy różańcowej pomału przywróciła mi wiarę, że jednak moje życie musi toczyć się jakoś dalej... poza tym w chwili wielkiej tęsknoty Serca za odeszłą osobą przeżyłam coś, co nie pozwala mi wątpić, że ta osoba pragnie, abym była szczęśliwa i nie martwiła się już dłużej o nią... to było wyjątkowe doznanie i bardzo osobiste... dlatego nie opiszę go tutaj... mogę tylko napisać z własnego doświadczenia tyle - Bóg istnieje, a dusza żyje dalej... jest wieczna... dlatego nie traćmy nigdy wiary... bo gdy zaczynamy wątpić On tak i tak wraca do naszych Serc jak bumerang... Bóg przychodzi do nas szczególnie w chwilach trudnych i zamieszkuje nasze Serca, gdy je szeroko otwieramy dla siebie i dla innych ludzi... podziwiam mężczyznę, który napisał powyższe świadectwo... Jego sytuacja jest inna... bardziej dramatyczna... choć oczywiście każde odejście bliskiej nam osoby jest dramatem... ale obojętnie, czy jesteśmy słabsi, czy silniejsi psychicznie w takich sytuacjach to wiara i Bóg jest wszystkim, co nam pozostaje... i choć na początku, po odejściu bliskiej osoby wszystko wydaje nam się beznadziejne, pozbawione sensu i nie mamy czasami chęci do dalszego życia, to Bóg po jakimś czasie uzdrawia nasze Serca i wlewa w nie nową nadzieję... nic na tym świecie nie dzieje się przypadkowo... wszystko ma swój głębszy sens... nawet nasza śmierć... pozdrawiam wszystkich... niech Bóg wam błogosławi...

~Diana

16.11.2012, godz.16:39

Wierz tylko. Ufaj.

~Jacek

09.10.2012, godz.17:38

Jak sie zmienic? Szczere i osobiste rozwarzanie Slowa Bozego, Wdrazanie w codziennym zyciu zasad przekazanych nam przez Jezusa z miloscia, Pokuta, Dyscyplina itp. Tak sie zmienilo moje Zycie. Jego Slowo zmienilo moje serce. On Jest, Zyje, Slucha nas i juz nas Zbawil. Tylko my musimy odpowiedziec na Jego Milosc. To wiem bo przemienil moje serce.

~JUSTKA

08.07.2011, godz.05:17

A MOZE WARTO ZNALEZC JAKAS WSPOLNOTE Z KTORA SIE MOZNA MODLIC RAZEM?

~basia1

10.04.2011, godz.10:24

Bardzo przejmujące Twoje wyznanie i mnie bardzo poruszyło.Ja straciłam męża w ciągu miesiaca,zmarł na raka i przegrałam bo nie umiałam i nadal nie umiem dotrzeć do syna z problemami,odwrócił się od Kościoła a ja nie potrafię wpłynąc na Niego a sama też mam świadomość,że nie umiem się modlić.Zaliczyć mszę i odmówić pacież .Jak się zmienić?