żywa Wiara

Świadectwa wiaryZOBACZ WSZYSTKIE

Jezus zmienił moją beznadziejność w radość

autor: Katheleen Laplante

użytkownik: MRak z dnia: 2019-08-26

Pamiętam doskonale ten dzień w 1990 roku, kiedy razem z mężem postanowiliśmy odejść z Kościoła Katolickiego. Zaprosiliśmy jego rodziców, aby podzielić się z nimi naszą decyzją. Siedząc obok męża poruszyłam z moją teściową temat aborcji. Opryskliwie zapytałam ją: „Za kogo księża uważają się mówiąc mi, że nie wolno mi poddać się aborcji skoro mam prawo do wyboru?”.

Teściowie byli przerażeni, kiedy powiedzieliśmy im, że zamierzamy odejść z Kościoła Katolickiego. Próbowali wyjaśnić nam prawdy wiary katolickiej. Uważali, że powinniśmy porozmawiać z kapłanem. Na nic się zdały ich argumenty. Diabeł zwyciężył.

Teraz nasuwa mi się pytanie, kiedy myślę o tamtej rozmowie: Jak mogłam zasłużyć sobie na miano matki i jednocześnie twierdzić, że mogę dokonać aborcji mojego nienarodzonego dziecka? Nie wiedziałam jeszcze o godności i radości, które wynikały z bycia kobietą.

Nadal mam przed oczami tamten dzień. W tym czasie myślenie moje i mojego męża było rezultatem zniekształconego światopoglądu. Byliśmy zniewoleni przez podstępne przesłania laickiego świata. Akceptowaliśmy wszystkie poglądy, które są głoszone przez zwolenników sekularyzacji. Należą do nich: Kobiety powinny być wyświęcone na kapłanów, homoseksualiści mają prawo do zawierania małżeństw i wychowywania dzieci, spowiedź jest niepotrzebna. Stwierdzenie, że należy być posłusznym papieżowi jest archaiczne i śmieszne. Oprócz tego zadawałam wielu wierzącym osobom pytanie: za kogo papież uważa się, wmawiając nam, że nie wolno uprawiać seksu przed zawarciem małżeństwa, lub stosować środków antykoncepcyjnych?” Teraz chcę powiedzieć: „Boże przebacz mi”.

Moi teściowe byli przygnębieni, kiedy odeszliśmy z Kościoła Katolickiego i przeszliśmy na Protestantyzm. Jednak nam wydawało się, że znaleźliśmy „niebo na ziemi”. Denominacja protestancka pozwalała przecież kobietom przyjąć święcenia kapłańskie, błogosławiła „małżeństwa homoseksualne” i nie było w niej żadnej spowiedzi. W zborze każdy mógł przystępować do komunii kiedy chciał. Chociaż duchowni protestanccy nie popierali aborcji to wspierali kobiety, które popierały zabijanie dzieci nienarodzonych. Żyć nie umierać – tak sobie myśleliśmy do czasu kiedy rutyna stała się nieznośna. Tym samym przestaliśmy uczęszczać do zboru na protestanckie nabożeństwa.

Po urodzeniu mojego drugiego syna nie chciałam stosować antykoncepcji. Uświadomiłam sobie, że coś tu jest nie tak. Być może macierzyństwo obudziło we mnie kobiecość i pragnienie bycia matką. Mój mąż chciał poddać się wazektomii, ale nie chciałam zgodzić się na to. Sytuacja w naszym związku stała się napięta. Oprócz tego depresja poporodowa, na którą cierpiałam po przyjściu na świat mojego drugiego syna, pogłębiła się.

Po 9 latach nasze małżeństwo legło w gruzach. Przyczyny rozwodu to: moja choroba psychiczna, nieporozumienia w sferze intymnej i brak wspólnie przeżywanej wiary. Było mi przykro, że byłam matką, której brakowało wytrzymałości pod względem emocjonalnym. Depresja, na którą cierpiałam uniemożliwiała mi opiekę nad dziećmi. Zgodziłam się, aby moi synowie zamieszkali z ojcem.

Byłam głęboko rozdarta ponieważ nie mogłam opiekować się dziećmi. Moi synowie zamieszkali z ojcem, który je kochał i opiekował się nimi lepiej niż ja. Pod względem emocjonalnym nie mogłam pogodzić się z tym. Poczułam, że życie nie ma dla mnie sensu.

Miałam myśli samobójcze, które udało mi się odpędzić. Ostatecznie zaczęłam szukać pomocy u Boga. Nasz Stwórca udzielił mi wielu łask. Uleczył mnie z depresji i przyprowadził mnie z powrotem do Kościoła Katolickiego. Moje życie zmieniło się o 180 stopni.

O ironio moja niewierząca i niepraktykująca koleżanka stała się pierwszą osobą, która przyczyniła się do mojego nawrócenia. Widziała jak bardzo ucierpiałam z powodu rozwodu. Zasugerowała mi, aby udała się na rekolekcje, które odbywały się w opactwie benedyktyńskim. Nie wiedziałam co takiego jest opactwo, ale skorzystałam z jej rady. Okazało się, że cena za pobyt na rekolekcjach nie była wysoka.

Podczas rekolekcji ziarno wiary, które głęboko było zasiane w mojej duszy zaczęło kiełkować. Dotarło do mnie, że byłam ochrzczona w wierze Kościoła Katolickiego i nie mogłam wyrzucić Boga z mojego życia. Po raz pierwszy w życiu uświadomiłam sobie, że moje małżeństwo nie było dobre w oczach Boga. Za radą kapłana rozpoczął się proces uzyskania unieważnienia małżeństwa, które zawarłam z moim byłym mężem.

Podczas rekolekcji poznałam kapłana, z którym miałam prywatne katechezy. Podczas tych spotkań zobaczyłam moją ignorancję, grzeszność i zamęt w kwestiach dotyczących: antykoncepcji, aborcji, wartości i godności życia ludzkiego, macierzyństwa, godności bycia kobietą, itp. W rezultacie moje serce napełniło się wstydem, poczuciem winy i zakłopotaniem. Jednocześnie znalazłam się na drodze prowadzącej do Kościoła Katolickiego.

7 października 1997 roku, w święto Matki Bożej Różańcowej, złożyłam wyznanie wiary i powróciłam do Kościoła Katolickiego. Moje nawrócenie nie skończyło się na tym. Ziarno wiary, które zasiało się w moim sercu kiełkuje i rozwija się dzięki praktykowaniu wiary, kierownictwu duchownemu i słuchaniu katechez lub kazań. Nie jestem już zwolenniczką stosowania antykoncepcji, ponieważ poznałam jej zło na własnej skórze. Jestem przeciwna aborcji i współżyciu seksualnemu przed zawarciem małżeństwa. Popieram abstynencję seksualną do zawarcia sakramentalnego związku małżeńskiego. Bronię nauczania Kościoła Katolickiego w kwestii sakramentu kapłaństwa, które jest zarezerwowane tylko dla mężczyzn. Mój przykład sprawił, że moja koleżanka, która jest zwolenniczką utylitaryzmu rozpoczęła proces nawrócenia. Nie akceptuję tzw. „małżeństw homoseksualnych”. Oprócz tego Bóg uleczył mój lekceważący stosunek do praktykowania wiary. Nie mówię już: „Mogę porozumiewać się z Bogiem kiedy chcę więc nie muszę iść do kościoła na mszę”. Zamiast tego kieruję się zasadą, jaką otrzymałam od mojego duchowego kierownika: „Nie mów muszę iść na mszę tylko chcę iść na mszę”. Teraz codziennie uczestniczę we mszy świętej.

Organizuję marsze dobroczynne. Dochód, który z nich uzyskuję przeznaczam dla kobiet w ciąży, które potrzebują wsparcia i pomocy. Dzięki 5 marszom udało mi się zebrać 17 tysięcy dolarów dla centrów pomocy dla kobiet, które chcą pozostawić swoje dzieci przy życiu. Moja relacja z rodziną, przyjaciółmi i Bogiem jest silna. Każdego dnia odmawiam różaniec. Jestem oblatką (świecką benedyktynką) działającą przy opactwie, w którym rozpoczął się proces mojego uzdrowienia. Nie pracuję już w świeckim świecie, gdzie trudno jest żyć zgodnie z przykazaniami Bożymi. Pracuję jako kucharka w opactwie.

Teraz depresja jest dla mnie stanem, który ma wielką wartość jeśli jest połączona z Chrystusem na Krzyżu. Moja rodzina dostała pamiątkowe Pismo Święte kiedy mój tata popełnił samobójstwo w dniu kiedy przyszłam na świat.

Proces uzyskania unieważnienia małżeństwa stał się uleczeniem i wzrostem mojej wiary. Jestem bardzo związana z moimi synami. Cieszę się, że jestem ich matką.

Jestem katoliczką, która niczego nie pragnie poza Jezusem Chrystusem. Mój zbawiciel zamienił moją beznadziejność w radość. Moje życie, które w przeszłości było piekłem, stało się drogą prowadzącą do nieba.

Katheleen Laplante

Tłumaczenie z j.ang. na j.pol: Marcin Rak

Źródło:http://whyimcatholic.com/index.php/conversion-stories/catholic-reverts/127-catholic-revert-kathleen-laplante

zobacz powiązane artykuły

Komentarze (0)

Portal zywawiara.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

Powiązane artykuły

Bóg jest przy mnie

Bóg jest przy mnie

autor: Denny

Wierzę, że Bóg miał jakiś cel, dopuszczając na mnie choroby psychiczne. Schizofrenia sprawiła, że przestałem się upijać i ukończyłem studia z wyróżnieniem. Depresja dwubiegunowa, przez którą...

dodano: 2021-11-15 MRak
Komentarzy (0)