Poznałam zło antykoncepcji awaryjnej
Wychowywałam się w rodzinie katolickiej. Dla mnie aborcja była nie do pomyślenia ponieważ bardzo ceniłam dar nowego życia. Jako nastolatka byłam przekonana, że jestem „dobrą dziewczynką”. Myślałam sobie, że tylko „złe dziewczynki” zachodzą w nieplanowaną ciążę i mają nieślubne dzieci.
Chodziłam na randki z chłopakiem. Potem zakochaliśmy się w sobie. Niestety od samego początku naszego związku uprawialiśmy seks, który przejął kontrolę nad nami. Myślałam, że jestem „dojrzała” i „odpowiedzialna”, ponieważ zawsze stosowaliśmy antykoncepcję podczas każdego stosunku seksualnego. Stosowałam żele i pianki plemnikobójcze, a mój chłopak zakładał prezerwatywy. Myśl o aborcji przerażała mnie. Oprócz tego nie chciałam zajść w nieplanowaną ciążę i tym samym sprowadzić hańby na moją rodzinę za to, że stałam się „złą dziewczynką”.
Pewnego dnia razem z moim chłopakiem pojechałam na weekend do ośrodka wypoczynkowego, w którym goście przez trzy dni mogli mieszkać za darmo. W mieszkaniu czekała na nas wanna z gorącą wodą i kominek, w którym paliło się drzewo. To była okazja, której nie można było przegapić. Przejechaliśmy kilkaset kilometrów na niemoralny weekend. Czuliśmy się jak para nowożeńców, która jechała na miesiąc miodowy. Na miejscu czekał na nas szampan. Niestety ta romantyczna sceneria prysła jak bańka mydlana.
Po przybyciu na miejsce, wieczorem uprawialiśmy seks. W pewnym momencie poczułam, jak pękła prezerwatywa. Była w niej duża dziura, przez którą tysiące, a nawet miliony plemników rozpoczęło wyścig do komórki jajowej. Tutaj dodam, że tamtego wieczoru nie zastosowałam pianki i żelu plemnikobójczego. Co gorsza według obliczeń mojego cyklu wynikało, że tamtego dnia byłam w połowie owulacji. Byłam przerażona, ponieważ istniała możliwość, że zaszłam w nieplanowaną ciążę.
„To nie może być! Jestem dobrą dziewczynką, ulubioną córeczką tatusia! Nie mogę wrócić do domu i powiedzieć mu, że zaszłam w nieplanowaną ciążę” - tak sobie myślałam. Chciałam jakoś znaleźć rozwiązanie tej krytycznej sytuacji.
Całą noc spędziłam nad obsesyjnym rozpatrywaniem różnych scenariuszy, z których mogło wynikać, że zaszłam w ciążę. Rano pierwsze promienie słońca przebijały się przez okna w naszej sypialni. Jedząc śniadanie usłyszałam w telewizji reklamę „antykoncepcji awaryjnej”. To było dla mnie idealne rozwiązanie. Myślałam sobie, że to co stało się wieczorem nie było błędem nastolatków. Byłam „odpowiedzialna” i uprawiałam seks z użyciem prezerwatywy. Antykoncepcja nie zadziałała tak, jak powinna. Nie chciałam zajść w nieplanowaną ciążę. Myślałam sobie, że nadszedł czas, aby nauka nam pomogła.
Wykonałam wiele połączeń telefonicznych do różnych placówek zajmujących się „ciążami kryzysowymi”. W jednej z nich ktoś doradził mi, abym zażyła „pigułkę dzień po”. Zadzwoniłam do kilkuset lekarzy. Miałam nadzieję, że przynajmniej jeden z nich chętnie zapisze mi receptę na „pigułkę dzień po”. Wiele razy informowano mnie, że: „To jest bardzo silny środek hormonalny. Nie możemy zapisać na niego recepty jeśli nie ma poważnego powodu, dla którego musi być zastosowana”. Ostatecznie udało mi się znaleźć działającą 24 godziny na dobę klinikę „ciąży kryzysowej”, w której mogłam dostać dwa zastrzyki antykoncepcji awaryjnej.
Tutaj dodam, że ten wyżej opisany incydent z moim chłopakiem miał miejsce 20 lat temu. Wtedy antykoncepcja awaryjna istniała w formie dwóch zastrzyków. Kobieta dostawała oba zastrzyki w odstępie, który wynosił 24 godziny po otrzymaniu pierwszego. W tym czasie byłam bardzo zdeterminowana, aby zakończyć „tą możliwość”. Myślałam sobie, że nie mogę ryzykować. Ponadto nie mogłam znieść myśli, że ktoś powie mi to zdanie: „Jesteś w ciąży”.
Po otrzymaniu drugiego zastrzyku miałam krwawienie z narządów płciowych, okropne skurcze brzucha i łona, które trwały przez kilkanaście tygodni. Myślałam sobie, że to nie była aborcja.
Potem dowiedziałam się, że tzw. antykoncepcja awaryjna ma większą dawkę hormonu niż pigułka hormonalna. Zastrzyk lub „pigułka dzień po” może zapobiec owulacji. Jednocześnie nie dopuszcza, aby poczęte dziecko zagnieździło się w łonie matki. Tym samym dochodzi do hormonalnej aborcji.
W słowniku słowo pycha jest zdefiniowane jak wygórowana pewność siebie lub zarozumiałość. Słowo zarozumiałość odnosi się do wygórowanego uznania własnej wartości lub cnoty. Pycha, która trzymała mnie w swoich sidłach była tak wielka, że nie mogłam dostrzec grzechów, jakie popełniałam. Teraz w głębi mojej duszy mam poczucie winy i wstydu, które prześladują mnie od wielu lat. Podczas spowiedzi wyznałam okropną krzywdę i zdradę Boga, jakich dopuściłam się. Z pozoru byłam „rozsądna”. Jednak pod względem wiary, moralności i nauczania Kościoła Katolickiego, do którego należę, byłam obłudną, pyszną i zatwardziałą grzesznicą. Jest jeszcze jedna rzecz, której nie potrafię sobie wybaczyć - nigdy nie dowiem się, czy tamtej nocy zaszłam w ciążę, czy też nie. Będąc pod wpływem perfekcjonizmu, za którym kryła się pycha chciałam zakryć każdy grzech, jaki popełniłam.
Podczas rekolekcji w Rachel's Vineyard płakałam nad tym, co Bóg chciał dopuścić tamtej nocy. Uświadomiłam sobie, że starałam się kontrolować konsekwencje moich czynów przez środek, który miał działanie poronne. Bóg jeden wie, czy tamtej nocy zaszłam w ciążę, czy też nie. W swoim miłosierdziu Jezus Chrystus wybaczył mi moją ignorancję, pychę i zachowywanie pozorów „dobrej dziewczynki”. Moje nawrócenie pozwoliło mi dostrzec sprzeczności pomiędzy tym, kim starałam się być wobec moich rodziców a rzeczywistym stanem mojej duszy. Uświadomiłam sobie, że moje postępowanie było złe.
Bóg zesłał swojego Syna, abyśmy mieli życie w obfitości. Kiedy pod maską pozornej cnoty zakrywamy grzech, który jest w naszym sercu to nie możemy przyjąć całej prawdy o nas samych. Pozostajemy w niewoli i oszustwie. Ostatecznie pojednałam się z Bogiem po tym, co zrobiłam. Poprosiłam również Boga, abym uczciwie stanęła twarzą w twarz z moimi upadkami. Sakrament pokuty uwalnia nas z mocy grzechu. Oprócz tego na spowiedzi możemy zobaczyć prawdę o nas samych.
Kelly*
*Imię zmienione ponieważ autorka świadectwa chciała zachować anonimowość.
Tłumaczenie z j.ang. na j.pol: Marcin Rak
Źródło:http://www.silentnomoreawareness.org/testimonies/testimony.aspx?ID=1316#after
Komentarze (1)
~Inka
22.07.2019, godz.04:58
niestety, wiele osób tak żyje, ułudą, ułudą szczęśliwego życia ale w grzechu i wmawianiem, że wszyscy tak robią, że jestem odpowiedzialna/ny. Niestety nieczystość dotyka wielu młodych, ale też i starszych, już dojrzałych ludzi. Po co ślub, papier, komplikacje? Bez ślubu jest wygodnie, fajnie i miło...to jest ułuda szczecią. Autorka postu jeszcze żałuje tego jak postąpiła, ale ile ludzi nie żałuje swoich grzechów, jaki grzech żyć w cudzołóstwie? To zabobony, średniowiecze, etc....Ludzie są zaślepieni grzechem i nie potrafią odróżnić dobra od zła.
Powiązane artykuły
Zabiłam i spłukałam w ubikacji moje nienarodzone dziecko
Po chwili usłyszałam głośny plusk wody. Spojrzałam na muszlę. To, co zobaczyłam obudziło we mnie poczucie winy i obrzydzenia. Na dnie muszli klozetowej była krew i zakrzepy. Oprócz tego zobaczyłam...
Wiedziałam, że zabiłam dziecko, które rozwijało się pod moim sercem
Byłam przestraszona. Bałam się, że rodzice dowiedzą się o nieplanowanej ciąży i sami siłą zabiorą mnie do kliniki aborcyjnej. Myślałam, że jeśli poznają prawdę już nigdy nie będą ze mnie dumni....
Przez łaskę i miłosierdzie
W tamtym momencie poczułam, że potrzebuję Jezusa. Prosiłam Go o pomoc i przebaczenie. Chciałam, aby mnie uleczył. Tamtego dnia znalazłam Jezusa Chrystusa.
Widok mojego martwego dziecka złamał mi serce
Pewnego razu zrobiłam sobie test ciążowy. Wynik był pozytywny – zaszłam w nieplanowaną ciążę. Kiedy mój chłopak dowiedział się o tym powiedział, że nie jest gotowy na ojcostwo. Zaczął...
Zobaczyłam moje martwe dziecko
Pewnego dnia zrobiłam sobie test ciążowy. Przez tydzień spóźniał mi się okres i miałam przeczucie, że coś jest nie tak. Wynik był pozytywny – zaszłam w nieplanowaną ciążę. Serce mi stanęło....