Istota miłości.
Rozdział: MIŁOŚĆ JAKO ODPOWIEDŹ NA WARTOŚĆ
Ujmowanie „całościowego piękna” osoby jako „następstwa”, a nie podstawy miłości
(…) 5.2.1. Zmysłowe pożądanie
Zdarza się na przykład, że jakiś mężczyzna przebywając w otoczeniu kobiet, pod wpływem zmysłowego pożądania, popada w nastrój, dzięki któremu może je widzieć jako bardziej atrakcyjne i piękniejsze niż są w rzeczywistości.
Faktycznie, dochodzi tu do głosu pewien czynnik właściwy naszej naturze, pewna potrzeba, która umożliwia nam widzenie drugiej osoby w określonym świetle; wtedy możliwe staje się zobaczenie kogoś drugiego w świetle nieodpowiadającym rzeczywistości. Do takiej sytuacji mogą się odnosić cytowane już słowa Mefistofelesa: „Po tym napitku, z tą co ci dał weną,/ Każda kobieta zda ci się Heleną”.
Kiedy jednak porównamy opisany przypadek z prawdziwą miłością, wówczas naszej uwadze nie może ujść absolutna odmienność obydwu sytuacji. Dla miłości charakterystyczne jest wyraźne oddanie się drugiej osobie, afirmacja drugiej osoby w jej egzystencji, specyficzna solidarność z nią. W przypadku zaś czystego, wyizolowanego pożądania zmysłowego, o wszystkim tym nie może być mowy. Druga osoba może przyciągać, może się podobać, ale nigdy nie stanie się kimś najważniejszym, jako osoba. W takiej relacji pozostaje ona zamknięta we własnej immanencji, natomiast gest oddania czy świadomość tego, że jest ona godna miłości, że na nią zasługuje, są wyeliminowane.
5.2.2. Pycha
Zapewne jednak możliwe jest i to, że złudzenia występują również w odniesieniu do osób, które naprawdę kochamy. Złudzenia te nie są bynajmniej owocem miłości, lecz pewnych współistniejących z nią czynników. Popadnięcie w złudzenia względem ukochanej osoby bywa często spowodowane pychą. Rodzice, którzy – niezależnie od miłości do własnych dzieci – traktują je jako swoje przedłużone ego, są skłonni do projektowania na swoje dzieci wielu wartości, gdyż zaspokaja to ich własną pychę. Stąd, powtarzane w duchu słowa niektórych matek i ojców: „Moje dzieci mają same zalety, są oczywiście pod każdym względem nadzwyczajne, ponieważ są moimi dziećmi”. Takie oceny nie są podyktowane miłością, lecz pychą, czyli poszerzoną miłością względem samego siebie. Nasza pycha przypisuje drugiej osobie wiele wartości, których ona w ogóle nie posiada, ponieważ ten drugi jest traktowany jako część nas samych. A wówczas uznaje się, że rzeczywiście ta druga osoba jest tak bardzo wybitna.
To nawet zrozumiałe, że tego rodzaju „iluzję” błędnie uznaje się za wytwór miłości, jako że rodzice, którzy traktują własne dzieci jako swoje przedłużone ego, jako część siebie samych, mogą – niezależnie od tego – rzeczywiście je kochać. O ile solidarność wypływająca z przedłużonego ego nie ma nic wspólnego z miłością, jako taką, o tyle może ona współistnieć z prawdziwą miłością. Nie ulega jednak wątpliwości, że pycha powoduje fatalny skutek dla miłości – szkodzi jej i wprowadza w nią niepokój, chociaż nie prowadzi do jej zniszczenia. Współistnienie pychy i miłości często prowadzi do tego, że odpowiedzialność za tę iluzję błędnie przypisuje się miłości.
5.2.3. Nieuporządkowane pragnienie szczęścia
Inny przypadek przypisywania ukochanej osobie wartościowych cech dotyczy kogoś, kto – w oparciu na swoim naiwnym pragnieniu szczęścia – koniecznie chciałby uchodzić za lidera. W tym przypadku nie chodzi nawet o rodzaj pychy czy o solidarność wynikającą z własnego przedłużonego ego. Mamy tu do czynienia z rodzajem nieuporządkowanego pragnienia szczęścia, które powoduje wyolbrzymianie własnej miłości. Taka osoba chciałaby kochać w sposób doskonały i bezwarunkowy, ponieważ jest to piękne i daje poczucie szczęścia; chciałaby zatem ukochaną osobę traktować jako uosobienie wszelkich doskonałości, by móc to uważać za szczególnie wielką miłość, a siebie za największego szczęściarza. Podobna postawa może się również łączyć z pragnieniem posiadania szczęścia w stopniu nie mniejszym, a nawet jeszcze większym niż inni, czy to w odniesieniu do małżeństwa, czy do dzieci. Pewien wpływ na taką postawę może mieć również troska o społeczny obraz własnej osoby. Bowiem dla niektórych jest niezwykle ważne, by uchodzić w życiu za człowieka sukcesu, dlatego wolą uciekać w iluzję, niż przyznać się do tego, że nie osiągnęli wymarzonego ideału. Wmawianie sobie miłości świadczy bowiem o tym, że komuś, kto to czyni, nie była dana prawdziwa, doskonała miłość. Ten, kto prawdziwie kocha, a jego miłość zostaje w pełni odwzajemniona, jest szczęśliwy i nie musi sobie niczego wmawiać. Nigdy nie będzie traktował swojej miłości jako środka do zdobycia własnego szczęścia, ale będzie nią obdarowywał kochaną osobę z tego powodu, że ona na miłość zasługuje, również dlatego, że on po prostu nie potrafi nic innego, jak tylko ją kochać. Dostrzega piękno kochanej osoby tak wyraźnie, że nie musi jej przypisywać żadnych wartości, których ona nie posiada.
Osoba, która kocha naprawdę, nie porównuje już swojego szczęścia z innymi, a rywalizacja z nimi po prostu ją nie interesuje. Szczególnym rysem prawdziwej miłości jest bowiem to, że wzrok kochającego jest skierowany tylko na ukochaną osobę; dzięki temu kochający doświadcza takiego spełnienia, iż porównywanie się z innymi w ogóle nie wchodzi dla niego w grę.
A zatem, również ta forma „idealizowania” kogoś, kogo się kocha i chciałoby się kochać, nie jest następstwem miłości, jako takiej, lecz pewnego nieuporządkowanego pragnienia szczęścia, czy wręcz nastawienia sprzecznego z miłością, które może też współistnieć z pewnego rodzaju miłością.
5.2.4. Naiwność kochającej osoby
Jak się jeszcze później przekonamy, istnieje też pewien rys właściwy dla miłości, który często powoduje, że błędnie określamy miłość jako ślepą. W przeciwieństwie do samego szacunku czy podziwu dla czyichś określonych przymiotów, miłość zawsze odnosi się do całej osoby. W miłości dana nam jest wartość całej osoby i indywidualności, a co więcej – jako że miłość stanowi odpowiedź na wartość – obejmuje ona również obdarowanie drugiego pewnym kredytem piękna, który przekracza to, co zostało już dostrzeżone w szczegółach.
To „rozciąganie” linii piękna i drogocenności drugiej osoby nie jest ani popadaniem w złudzenia, ani uleganiem wytworzonemu przez nią „mirage”, nie może być też oderwane od charakteru miłości jako odpowiedzi na wartość. Chodzi tu o swoisty rys miłości, będącej z istoty swej odpowiedzią na wartość, który wiąże się z absolutnością miłości. Wartość, która ukazuje się nam w drugiej osobie, niejako przeszywa nasze serce i wzbudza w nim miłość. Z tym przeszywaniem wiąże się promieniowanie ujmowanej wartości na całą drugą osobę. Jawi się ona przed nami nie tylko jako przyozdobiona tymi wartościami, lecz staje się, jako całość, jako to właśnie indywiduum, czymś na wskroś pięknym i wartościowym. Miłość jednak zwraca się ku drugiemu w taki sposób, że ową linię doskonałości rozciąga niejako na wszystkie zakamarki jego istoty, niekoniecznie popadając przy tym w złudzenia. Zastrzegamy, że „niekoniecznie”, ponieważ istnieją ludzie naiwni także w swojej miłości, w zaufaniu, łatwowierności i poznawaniu. Naiwność ta, jako ogólna cecha tych osób, dochodzi do głosu również w ich miłości. Podobnie, jak z łatwością wierzą we wszystko, co im ktokolwiek mówi, tak samo w naiwny sposób zakładają, że dziewczyna, w której się zakochali ze względu na jej piękno i urok, musi być aniołem, istotą wyposażoną we wszelkie cnoty. I w ten naiwny sposób rozciągają również ową linię doskonałości. Wystarczy im jakieś stosunkowo skromne doświadczenie wartości, by cała osoba ukazała się im jako piękna i drogocenna, chociaż nie mieli jeszcze żadnej okazji, by poznać jej osobowość naprawdę. Byłoby to jednak z gruntu nieprawdziwe, gdyby możliwość wywoływania złudzeń przypisywać miłości lub zakochaniu, jako takiemu, sądząc, że dopatrywanie się w ukochanej osobie wszelkich możliwych do pomyślenia wartości było koniecznym następstwem miłości. Podobne złudzenia są skutkiem naiwności pewnych ludzi i dlatego popadają oni w iluzje, a także pozwalają się zwodzić i w innych sprawach, które nie dotyczą miłości. Wierzą bowiem każdemu na słowo lub bezkrytycznie uznają, że każdy człowiek w swoim postępowaniu kieruje się najlepszymi intencjami.
W kontekście naszych rozważań, kwestią decydującą jest to, że miłość, jako taka, stanowi zawsze odpowiedź na wartość oraz że możliwość zaistnienia miłości zakłada doświadczenie wartości. Zatem, aby mogła się we mnie zrodzić miłość, druga osoba musi mi się jawić jako drogocenna i piękna. I tak dochodzimy do sprawy zasadniczej. Całkowicie błędny jest pogląd, jakoby miłość, zamiast odpowiadać na dane nam w drugiej osobie wartości, stwarzała złudzenie po to, by ukochana osoba ukazywała się nam jako piękna i godna miłości. (…)
Komentarze (0)
Portal zywawiara.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.