żywa Wiara

ArtykułyZOBACZ WSZYSTKIE

Wszyscy mamy pragnienie bycia kochanym i potrzebnym

autor: Maciej Sikorski

użytkownik: admin z dnia: 2023-05-03

Teatr EXIT – jeden z wielu. Teatr – jedyny taki, gdzie najnormalniejsze rzeczy na świecie stają się olbrzymim wyzwaniem, ale gdzie nikt nie narzeka. Wszyscy aktorzy są niepełnosprawni, co jednak nie przeszkadza dawać światu  najlepszy produkt na świecie: autentyczne przesłanie miłości. O teatrze EXIT rozmawiamy z jego założycielem i reżyserem Maciejem Sikorskim z okazji przypadającego 5 maja Dnia Walki z Dyskryminacją Osób Niepełnosprawnych oraz Dnia Godności Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną. 

1. Redakcja: ZYWAWIARA.PL to portal ludzi wierzących i poszukujących, więc wypada zapytać: Czy jest Pan osobą wierzącą? A aktorzy teatru EXIT?

Maciej Sikorski: Tak, jestem osobą wierzącą. Moi aktorzy również. Mam tu na myśli wszystkich aktorów i muzyków bez tych sztucznych podziałów na tych z dyplomami i bez. Większość z naszego otoczenia to osoby wierzące. Ale nie jest tak, że to jest niezbędny wymóg współpracy. Mieliśmy znakomitego aktora z porażeniem mózgowym, który był na etapie poszukiwania relacji z Bogiem i jednoczesnego odrzucenia od Kościoła. W tej chwili rozpoczynam współpracę z osobą, która deklaruje się jako niewierząca. Praktycznie każdą próbę zaczynamy modlitwą i czytaniem Słowa Bożego. Zachęcamy wszystkich do przyłączania się, ale oczywiście bez przymusu. Każdy z naszych projektów teatralnych i filmowych oddawany jest Bogu, modlimy się o to, by to Bóg był reżyserem tego co robimy. Ostatnio dodajemy też by był również naszym producentem :-)

2. Redakcja: Jak powstał teatr EXIT? Co było inspiracją? Czy po prostu wstał Pan rano pewnego dnia: „ od dzisiaj pomagam niepełnosprawnym, zakładam teatr". Czy nie miał Pan rozterek serca i wątpliwości?

Maciej Sikorski: To było bardziej ciekawe. Teatr powstał jako odpowiedź na moją modlitwę. Postaram się tak szybko to opowiedzieć. Tu jest ważne zdanie wstępu. Przez wiele lat miałem do Boga takie podejście nazwałbym to roszczeniowe. To ja wymyślałem scenariusze na moje życie, na moją pracę a Boga prosiłem tylko o błogosławieństwo i spełnienie mych pragnień. W pewnym momencie miałem chęć zmiany czegoś w swojej pracy. Był to czas, kiedy zajmowałem się teatrem dla dzieci, realizowaliśmy spektakle, filmy animowane, widowiska. Było tego czasem za dużo, a czasem zbyt mało by utrzymać rodzinę. I wtedy wpadłem na pomysł by poprosić Boga o pracę. Zacząłem się modlić o pracę od Niego. Poprosiłem by sam Pan mi ją dał, bym poczuł, że jest od Niego, żebym otrzymał pewność, że jest Jego darem. No i na końcu dodawałem, że nie będę jej szukał.... Na początku przestraszyłem się tej ostatniej części modlitwy. Bałem się, że może to jest zbyt bezczelne.... Minął chyba tydzień. Szukałem wtedy kontaktu z moim kolegą, z którym straciłem kontakt i nie mogłem zdobyć do niego numeru. Myślałem o tym, że Grzesiek pomoże mi w pewnych formalnościach związanych z prowadzeniem fundacji. Splot okoliczności sprawił, że musiałem zmienić mechanika. Przyjechałem pierwszy raz, po wielu latach, do innego warsztatu na drugim końcu Krakowa. A tam, zobaczyłem syna tego człowieka. Aż podskoczyłem z radości. On szybko wykręcił numer do taty. Rozmowa była bardzo śmieszna. Najpierw ja podekscytowany powiedziałem, że mam sprawę, mój kolega jednak szybko uciął ten wątek i powiedział mi, że on szukał kontaktu do mnie: jedna ze współpracujących z nim osób była na moim spektaklu i zachwalała mu nasze dzieło. Okazało się, że on szuka kogoś do poprowadzenia teatru z osobami z niepełnosprawnościami. Otrzymał na to unijne finansowanie. Rozmowę zakończył kategorycznym chcę, żebyś to był Ty i tylko Ty i proszę Cię nie odmawiaj! No i nie zostało mi zawołać w myślach: tegom chciał :-) I dodałem jeszcze dzięki Ci Boże! Finansowanie po roku ustało, a teatr funkcjonuje nieprzerwanie siódmy rok uzyskując środki z różnych źródeł. Pierwsza próba zaś była jak randka z ukochaną wraz z uczuciem zakochania od pierwszego wejrzenia :-)


3. Redakcja: „Zakład Pascala" – rozumowanie, które ma dowodzić, że warto wierzyć w Boga. Wierzący łatwiej pokonują trudności, choroby. Czy wiara jest jednym z „aktorów" w Pana teatrze? Jak ważną rolę pełni? Warto wierzyć?

Maciej Sikorski: Wiara nie jest aktorem. Wiara jest tematem, który podnosimy. Jednym z kluczowych. Opowiadając o Hiobie, Jonaszu, Tobiaszu.... Szczęście nasze polega na tym, że aktorzy moi mogą dzięki temu, że są ludźmi wiary, że kochają Boga, bezinteresownie być w tym co robią wiarygodni, że ich role mają moc, bo są prawdziwe, wsparte niesłychaną wrażliwością. Warto wierzyć, oczywiście. Oglądnąłem ostatnio kilka dużych wywiadów na
temat AI. Spekulowano w nich jak będzie wyglądał świat gdy wymknie się to spod kontroli. Prawdopodobieństwo, że tak się stanie jest wg znawców tematu bardzo duże. Jestem coraz bardziej pewien, że dekalog i Pismo Święte są najlepszym fundamentem dla człowieka i świata. Tworzymy spektakle w oparciu o teksty Starego Testamentu. W spektaklu Genesis opartym na tekście Księgi Rodzaju mówimy o stworzeniu świata. Ten tekst jest coraz bardziej aktualny! Takie mam wrażenie. Jest w nim mnóstwo fragmentów, które porządkują nam świat, w Hiobie, Tobiaszu, Jonaszu możemy się przeglądać jak w lustrze, możemy rozwijać się jako ludzie, budować najlepsze postawy. Pieśń nad Pieśniami może powiedzieć nam czym jest miłość, doskonale to jest wygrane przez Natalię Lewandowską i Marcina Konika. Pokazują oni światu miłość w zupełnie innym wymiarze, oni jakby docierali do jej jądra. Spektakl EXIT, nasz pierwszy, jest próbą odpowiedzenia sobie, w którym miejscu na osi życia się znajdujemy? Czy jesteśmy jeszcze w niewoli? Czy już z niej zaczęliśmy wychodzić? A może zbudowaliśmy sobie cielca ze swojego ciała? Albo wprowadziliśmy go do garażu? Budujemy też nadzieję, że morze czerwone, które nas czasem zalewa, może się rozstąpić. Po każdym pokazie filmu i spektaklu jest rozmowa gdzie o tym wszystkim rozmawiamy. Dzielimy się naszą wiarą. Nie boimy mówić się o tych najtrudniejszych doświadczeniach.


4. Redakcja: Teledysk: „Trzeba marzyć" uświadomił mi jak sztuczny jest podział na sprawnych i niepełnosprawnych. Wszyscy przecież mamy pragnienie bycia kochanym, potrzebnym i wszyscy mamy plany. W jaki sposób praca w teatrze wpłynęła na aktorów, współpracowników? Marzą bardziej i więcej? Marzenia się ziszczają?

Maciej Sikorski: Zacznę od końca. Tak marzenia się ziszczają. Naszymi dowodami na to jest choćby kilkanaście zrealizowanych spektakli, filmów fabularnych i dokumentów.... Cała nasza twórczość zaczyna się od marzenia, albo jeszcze lepiej, od pragnienia. Jak do tej pory wszystko z tego co planowaliśmy udało nam się zrealizować. A wcale nie było to proste, bo nie jesteśmy teatrem instytucjonalnym. Każdy projekt wiąże się z wielkim trudem organizacyjnym - to jest naszym największym problemem. Dlatego też od niedawna prosimy „Szefa" by nie tylko był reżyserem, ale i producentem :-)
Co do tego jak praca wpływa na nas wszystkich to myślę, że każdy z nas się tu rozwija. Jako artysta, ale jako i człowiek. Osoby z niepełnosprawnościami czują się potrzebne, podmiotowe, wychodzą z niewoli niepełnosprawności. Wszyscy dowiadujemy się tutaj o prostym fakcie, mianowicie tym, że jeśli relacje są pełnosprawne to niepełnosprawność nie jest aż tak dokuczliwa. To jest kluczem. Pełnosprawne relacje. Dzięki temu my, tzw. pełnosprawni, możemy stawać się ciut lepszymi ludźmi. To nas rozwija, ratuje z niewoli egoizmu.


5. Redakcja: Czy po latach pracy jest Pan tym samym człowiekiem, który przyszedł kiedyś robić Teatr EXIT? Jak zmieniła się Pana wiara? Trzeba w tym miejscu podkreślić, że Teatr zajmuje się tematyką biblijną.

Maciej Sikorski: Nie wiem czy zmieniła się moja wiara, mam nadzieję, że choć trochę staję się lepszym człowiekiem. Choć w moim wypadku najtrudniej jest zachować balans między pracą a rodziną. Teatr pochłania mnóstwo czasu. Myślę, że praca w tym teatrze jest dla mnie uczestniczeniem we wspólnocie, gdzie każdy musi siebie rozdawać innym ludziom. To nas rozwija duchowo. Powoli to idzie, ale myślę, że są postępy ;-) To jest też nauka zawierzenia, polegania na woli Bożej. Z każdym rokiem pracy i z każdym projektem coraz bardziej przekonuje się, że warto szukać nie swojej lecz Bożej woli w naszym życiu. I na ten proces na pewno wpłynęły doświadczenia pracy w teatrze. Tutaj rodzą się rzeczy z niczego. Naprawdę trzeba mieć wiarę, żeby wierzyć w dzieło, które startuje z pozycji braku choćby złotówki :-)


6. Redakcja: Jak Pan w kontekście teatru wytłumaczyłby słowo: sukces?

Maciej Sikorski: Marzymy w teatrze o tym, by tworzyć sztukę, która pozwala budować człowieka, sztukę w której coś dzieje się naprawdę, sztukę, która buduje człowieka. Sukcesem zaś są dla nas te wszystkie reakcje, które to potwierdzają. Cieszymy się wtedy, że nie zmarnowaliśmy czasu. Tak, wtedy czujemy się ludźmi sukcesu :-)  Oczywiście również jak wszyscy artyści mile łechcą nas dobre recenzje i nagrody. Jesteśmy ludźmi, próżność tego typu jest w nas jak i we wszystkich innych ludziach tej branży. Ale sukcesem jest również co innego. Sukcesem jest to, że moi aktorzy wychodzą z domów, że są podmiotowi, że czują, że są potrzebni innym. Kto wie, czy ten wymiar nie jest tu najważniejszy.

Dziękuję Panu za rozmowę. Dziękuję aktorom i współpracownikom za to co robią. Dziękuje Panu za nadzieję, zacytuję: „...Założyciel grupy i żywiołowy reżyser. Kieruje się zasadą, że kiedy powieje Duch Święty to nie ma rzeczy niemożliwych i wszystko staje się wykonalne." Z takim życiowym motto wszystko może się stać. Niech się więc staje.

 

Komentarze (0)

Portal zywawiara.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.