Dzień Matki, o którym zapomniał mój Syn
Uchyliłam nieco drzwi od jego pokoju, aby zajrzeć czy już śpi. Było bardzo późno. Lekkie błyski dochodzące z monitora rozświetlały ciemny pokój. Mój syn siedział ze słuchawkami na uszach i w pełni był zajęty grą. Nie spostrzegł, że w ciszy i nieruchomo stoję w uchylonych nieco drzwiach. Przypatrywałam mu się jakiś czas, nieczęsto mam okazje go oglądać. Przesiaduje w pokoju całe dnie, a czasem nawet i część nocy. Gdyby nie to klikanie i stukanie w domu, nic by nie świadczyło o obecności mojego dziecka.
Kiedyś było inaczej: w przedszkolu na przedstawieniu powiedział wierszyk. Wydawało mi się wtedy, że mówi tylko do mnie. Czasem dostawałam laurkę na Dzień Matki albo kwiatek kupiony za jego kieszonkowe. Teraz jest milczący i o niczym mi nie mówi. Jedyne rozmowy, jakie prowadzi to te z kolegami z gier, z ludźmi, których nigdy na oczy nie widział, a wydawać by się mogło, że są mu bliżsi niż jego własna rodzina.
Kiedyś razem z mężem i synem wychodziliśmy do parku. Ja czytałam książkę, mój mąż ogrzewał się w słońcu, a nasz syn jeździł na rowerze jak szalony po całym parku, czasem zatrzymując się przy nas na szybki łyk czegoś do picia. Był taki aktywny, wesoły i lubił się ruszać.
Teraz patrzę na niego w nocy i półmroku, siedzi na tym fotelu całe godziny i nigdzie nie wychodzi, i z nikim się nie spotyka. Na jego twarzy gości teraz przeważnie grymas złości i napięcia. Zapytałam go kiedyś: „jak ty możesz tak siedzieć bez ruchu tyle czasu ?” Odpowiedział mi: „Mama tego nie zrozumie”. Nalegałam, aby mi wytłumaczył i pokazał, był nieco zdziwiony, ale nawet się zgodził. Usiadłam na krześle obok niego, a on pokazywał mi jakieś rzeczy w tej grze, tłumaczył i opowiadał z wielkim przejęciem i powagą. Siedziałam tam, słuchałam i starałam się to zrozumieć, dlaczego w tym tkwi i dlaczego to jest ważniejsze niż ja, jego tata, szkoła, przyszłość i życie. Niewiele zrozumiałam z tego, co mówił. Niektóre słowa były mi nieznane, jakby co któreś słowo mówił w innym języku. Wyszłam po jakimś czasie z jego pokoju mówiąc, że idę robić obiad. To była raczej wymówka. Na prawdę to posmutniałam bardzo, bo w tym, co mi pokazał, nie było nic wartego takiego poświecenia. Nie wiedziałam, co robić, jak z nim rozmawiać.
Wydawało się, że żyje w innym świecie, a ten prawdziwy, realny jest tylko jakąś poczekalnią, kolejką, w której stoi i czeka. Tak jakby wszystko, co robił w szkole czy w domu czy z innymi ludźmi było tylko przerwą pomiędzy włączaniem komputera. Chciałam to komuś powiedzieć, bo przecież nie po to kupiliśmy ten drogi komputer żeby syn przegrał na nim całe swoje życie. Zwróciłam się do męża pytając: „czy ty widzisz ile twój syn siedzi przed tym komputerem? ” Akurat szedł do lodówki. Wydawało się, że zwolnił i trasę do lodówki poświęcił na zastanowienie się, ale nachylając się do kolejnej puszki z piwem sapnął: „ale o co ci chodzi ?”. Odparłam: „ a o to, że siedzi tam całe dnie i noce, z nikim nie rozmawia, z nikim się nie spotyka”. Mąż przewrócił oczami, bo chyba poruszyłam, jak on to nazywał, temat „życiowy”, niewygodny podczas odpoczynku po pracy. Siedział i wydawało się jakby na wpół myślał na wpół oglądał mecz w telewizji.
W przerwie meczowej odparł jakby wymyślił coś mądrego i głębokiego: „ a czy ty naprawdę chcesz żeby nasz syn gdzieś wychodził? Tam są teraz tylko nastolatki, które włóczą się po osiedlach, palą papierosy i inne świństwa, przeklinają i szukają zaczepki. Chcesz żeby do nich poszedł i dostał nożem w brzuch? A może ma iść na dyskotekę i poznać te dziewczyny, które mu tak wciskasz od jakiegoś czasu? Będzie wydawał na nie pieniądze, chodził za nimi wszędzie aż wreszcie pójdzie gdzieś do jakiejś sekty albo gorzej… tego chcesz? A jak nawet nie, to albo mu złamie jakaś serce, albo zajdzie w ciążę i co wtedy zrobisz? Czy on jest teraz gotowy, żeby być ojcem skoro jeszcze nawet matury nie napisał? A tak …siedzi bezpiecznie w domu, nie pali, nie pije, narkotyków nie bierze, bo pieniądze na gry wydaje, dziecka nie zrobi, …o co ci chodzi? Siedziałam przez chwilę i myślałam o tym wszystkim: czego złego nie chciałabym dla syna, a czego zawsze dobrego dla niego pragnęłam. Nie wiedziałam, co na to wszystko odpowiedzieć, wiec dopytałam:, „ale czy ty widzisz ile on tam siedzi, jak tak dalej pójdzie to całe życie przed monitorem spędzi”.
Obserwowałam męża jak patrzy w telewizor jak kopią tę piłkę i jak przeżywa każde zagranie na bramkę…i coś sobie uświadomiłam. Przecież mój syn też tak reaguje przed komputerem: co jakiś czas emocje w nim wzrastają, do głosu dochodzi wściekłość, agresja, rzuca przekleństwa albo wpada w euforię, cieszy się, jakby wygrał na loterii, a potem cichnie, więdnie i dalej tkwi w bezruchu…
Patrząc na męża miałam wrażenie, że to obraz mojego syna za kilkadziesiąt lat, siedzącego wiecznie w domu, gapiącego się w jakiś ekran przez resztę życia. Już nic nie mówiłam tylko patrzyłam z niedowierzaniem, ale i z narastająca pewnością, że tak może się stać. Mój mąż nagle jakby się ocknął podczas jakiejś poważnej kontuzji gracza w trakcie meczu, i wyrzucił z siebie prawie bez emocji „nie martw się, to taka faza, wyrośnie z tego”. Ja patrzyłam na niego siedząc obok na kanapie i chciałam mu odburknąć: „ ty jakoś z piłki nie wyrosłeś”, ale już nic nie powiedziałam, co by to dało…
Troska o syna i świadomość, że może jego sposób życia nigdy się nie zmieni sprawiły, że niepokój zaczął we mnie narastać. Zebrałam się na odwagę i powiedziałam mu, że musze z nim porozmawiać.
Mówiłam długo o jego pogarszających się ocenach, że to szybka droga do utraty jego przyszłości. Odwoływałam się do jego zdrowia i czasu: siedzi w liceum w ławce bez ruchu a potem w domu tak samo przed monitorem do późnej nocy. Mówiłam, że może czas, aby poznał jakaś fajną dziewczynę i kto wie, może ją polubi a ona jego. Próbowałam odwołać się do jego relacji z kolegami i że lepiej jest mieć w życiu prawdziwych przyjaciół niż znajomych w komputerze. Wyjaśniłam, że nie wymagam niemożliwych rzeczy a raczej normalnych dla chłopaka w jego wieku i może „przestałby już tyle grać w ten komputer”. Przez całą rozmowę robił się jakiś bardziej nerwowy i niecierpliwy, ale na to stwierdzenie zareagował złością. Powiedział: „Mama to nawet nie wie jak mówić poprawnie, nie mówi się grać w komputer tylko na komputerze, tak jak nie jeździ się w rowerem tylko na rowerze”. Potem wstał, poszedł do swojego pokoju i trzaskając drzwiami zamknął się od środka.
Może źle się do tej rozmowy zabrałam i nie powinnam mu tak mówić. Może poczuł się urażony, że wytknęłam mu słabe oceny i przez to jest jakby mniej zdolny od innych uczniów. Może po prostu nie lubi już aktywności fizycznej i jemu to siedzenie nie przeszkadza. Być może jest nieśmiały względem dziewczyn i nie ma odwagi z nimi rozmawiać. Albo koledzy z klasy mają inne zainteresowania i jakoś im się relacja nie układa. Może jak powiedziałam, że to „normalne rzeczy dla chłopaka w jego wieku” to poczuł się jakiś nie normalny albo na swój wiek niedojrzały.
Próbując go tłumaczyć w swoim sercu, myślałam o wszystkim, co się wydarzyło. O tym, co mówił mąż i o resztkach nadziei, jakie jeszcze mi pozostały. Czekam w sercu na czas kiedyś mój syn przyjdzie i powie „przepraszam Mamo, poprawię się”, kiedy mąż i syn pójdą kiedyś gdzieś razem i wrócą do domu szczęśliwi, i znowu będą dla mnie mili.
Mój syn jeszcze nigdy na mnie nie krzyczał, nie podniósł tak głosu i drzwiami nie trzaskał. Moje własne dziecko stało się dla mnie mniej uprzejme niż obcy człowiek na ulicy… Po policzku popłynęła mi łza, wyciśnięta z matczynej miłości przytłoczonej rzeczywistością. Łza, której nikt nie zobaczył. Lesław Orski
Opowiadanie promujące konferencję w Licheńskim Centrum Pomocy Rodzinie na temat
Zagrożeń Internetu i gier komputerowych
Sala Świętego Stanisława Kostki , 30 lipca 2022 , Godzina 13.00
Komentarze (1)
Portal zywawiara.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
~mama komputerowca
25.05.2022, godz.15:55
Bardzo piekne opowiadanie.Jestem matka,ktorej syn spedzil wiele czasu przy komputerze,oby dla wielu rodzicow nie bylo za pozno. Moze warto posluchac wykladu pana Orskiego w Licheniu.